środa, 22 marca 2017
WydawcaPrószyński i S-ka
AutorInka Parei
TłumaczenieRomuald Szokam
Recenzent(TO-RT)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2007
Liczba stron112


Prawdę powiedziawszy ta mikropowieść – względnie makronowela – mocno mnie rozczarowała.
Apetytu narobiła mi informacja edytora,
iż książkę Inki Parei przed kilkoma laty uhonorowano prestiżową nagrodą literacką w Niemczech. Mam wrażenie, że na wyrost, gdyż ani formalnie ani fabularnie nie obcujemy z niczym niepospolitym. Ot, jeszcze jedna próba
wyjaśnienia niemieckiego zaczadzenia nazizmem,
utrzymana w oniryczno-metaforycznym, pełnym niedopowiedzeń klimacie. Podstawową zaletą pracy jest niewątpliwie
lapidarność. Mniej więcej po dwudziestu stronach lektury
zaczęły mi się kleić powieki, lecz ponieważ epilog znajduje się już na kartce z numerem 76 jakoś do niego dotrwałem. Po przeczytaniu ostatniego zdania odczułem jednak niedosyt. A rzecz rozpoczyna się intrygująco. Jest wrzesień 1977 roku, zenit krwawej działalności lewackich
terrorystów z Frakcji Czerwonej Armii. Stary, schorowany mieszkaniec frankfurckiej kamienicy większość czasu spędza w łóżku, nasłuchując w bezsenne noce odgłosów domu. Budzą one jego niepokój,
wywołują wspomnienia z czasów II wojny światowej, której lwią część – jak możemy się dyskretnie domyśleć – spędził na Ost-Froncie. Ale gdzie konkretnie, kiedy, dlaczego i po co pozostaje sekretem.
Bohatera o nieustalonych personaliach – pisarka nie raczyła nam go przedstawić (wiemy jedynie, że jest rodowitym berlińczykiem) – oprócz upiorów przeszłości nurtuje kwestia: dlaczego odziedziczył dom we Frankfurcie.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ