„Diuna” Herberta jest uznawana za arcydzieło science fiction. Historia Paula Atrydy, który wraz z rodziną przejmuje kontrolę nad pustynną planetą Arrakis, doczekała się już dwóch głośnych ekranizacji w wykonaniu Davida Lyncha i Denisa Villeneuve’a, a ostatnio także adaptacji w postaci powieści graficznej. Karkołomnego zadania, by przenieść ją na karty komiksu, podjęli się Brian Herbert, najstarszy syn autora „Diuny”, i Kevin J. Anderson, czyli duet, który już wcześniej przyczynił się do powstania szeregu prequeli i sequeli tej powieści. W staraniach, by dokonać niemożliwego, wspomogli ich utytułowani graficy Raúl Allen i Patricia Martín.
Już po pierwszej stronie, będącej sugestywnym portretem planet Arrakis i Kaladan, rozgrywa się kultowa scena, w której piętnastoletni Paul jest poddawany próbie za pomocą gom dżabbar. Błyskawiczne tempo może niekiedy wprawiać w konsternację, zwłaszcza jeśli nie zna się oryginalnej powieści (zaraz, zaraz, kto to są sardaukarzy? o jakim imperatorze mowa?), nie utrudnia to jednak lektury. Różnorodność świata oddają przede wszystkim grafiki. Wiele objaśnień zostało sprowadzonych do monologów wewnętrznych prezentowanych na polach przyporządkowanych kolorystycznie do postaci, co z pewnością ułatwia lekturę.
Postacie i świat przedstawiony nie są może tak bogate jak w oryginale, ale zespół kreatywny wykonał dobrą robotę. Powieść graficzna z pewnością nie zastąpi książki, ale jest furtką do świata „Diuny”. Można właśnie od niej zacząć poznawanie tego uniwersum. Niewątpliwie będzie atrakcyjna dla młodszych czytelników, których przyciągnie choćby piękna okładka autorstwa Billa Sienkiewicza.