Poniedziałek, 18 lipca 2011
WydawcaLTW
AutorRoman Dziewoński
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiDziekanów
Rok publikacji2010
Liczba stron600


„– Widzi Pan – tak jak ja mieszkam, będziemy wszyscy mieszkali za
trzy lata – perorował artyście premier, oprowadzając po swym lokum.
Dymsza odwrócił się na pięcie i poszedł do przedpokoju.
– Czy Pan się obraził? – zapytał go gospodarz

– Nie, ale w zasadzie zostałem zaproszony, żeby gościom opowiedzieć

kilka dobrych kawałów, a Pan powiedział tak świetny dowcip, że
ja już jestem tu zbyteczny” – tak wyglądał dialog Adolfa Dymszy z Józefem
Cyrankiewiczem
Se non e vero ben trovato.

Aktor należał już wówczas do PZPR. Trafił tam niejako automatycznie,

gdyż wcześniej był w PPS. „Jesienią 1948 roku, kiedy taty nie
był w domu – relacjonowała córka artysty Anita – do mieszkania wkroczyło
UB. Oznajmiono przebywającym tam córkom i żonie, że mają
natychmiast opuścić lokal. Jeden z »towarzyszy« odprowadził na bok
panią Zofię i powiedział, że bardzo lubi pana Dymszę i tylko dlatego
dobrze radzi: – Niech mąż dobrowolnie wstąpi do nowej partii. Bo
kolaboracja i tak wypłynie, i może odbędzie się proces, a tacy rodzice
nie są godni wychowywania dzieci. Dodał, że mają już wydane instruki
cje dotyczące córek. Miejsca w domach dziecka na czterech krańcach
Polski są przygotowane”
Zasługą Dziewońskiego jest demitologizacja swego bohatera, ukaranego

wyrokiem podziemnego ZASP (potwierdzonym po wojnie)
„za utrzymywanie ścisłych stosunków z Niemcami” oraz „za skuteczne
przełamywanie niechęci Polaków do widowisk organizowanych
przez propagandę niemiecką na skutek podawania swego nazwiska
w tytułach wielu rewii” (sic!). Wiele wskazuje na to, że środowiskowe
szykany aktor w znacznej mierze zawdzięczał… popularności. Istnieje
szereg relacji dotyczących rozpoznawania Dodka na ulicach der stadt
Warschau. „Dodek, pieronie, jak się masz!” – kordialnie powitał go
któregoś dnia Ślązak w niemieckim uniformie.
Prawdą jest też, że Dodek wystąpił w siedzibie Gestapo, lecz do

gmachu w Alei Szucha udał się, by ratować kolegę po fachu – Czesława
Skoniecznego. „Monodram” przyniósł pożądany efekt, zatrzymanego
kolportera prasy podziemnej zwolniono. Doskonale udokumentowane
przedstawienie okupacyjnej Melpomeny stanowi chyba największy
walor benedyktyńskiej pracy Dziewońskiego.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ