Sobota, 21 września 2024
WydawcaWydawnictwo Poznańskie
AutorTan Twan Eng
TłumaczenieAgata Ostrowska
RecenzentTomasz Gardziński
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2024
Liczba stron416
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 9/2024

Nagroda Bookera od lat cieszy się w Polsce nieposzlakowaną opinią i dużą sympatią (nawet przed „efektem Tokarczuk”), dzięki czemu nawet nominacja do tego wyróżnienia zdecydowanie zwiększa szansę na bycie wydanym. Taki los spotkał niedawno również powieść „Dom Drzwi” autorstwa malezyjskiego pisarza Tan Twan Enga.

Do tej pory w Polsce ukazała się tylko jedna powieść tego twórcy – „Ogród wieczornych mgieł” w 2013 roku – można więc z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że Eng dla wielu czytelników wciąż jest pewną enigmą. Wydany przez Wydawnictwo Poznańskie „Dom Drzwi” nie jest może tak zjawiskową powieścią, by błyskawicznie ustawić jego nazwisko na mapie pisarzy, których warto śledzić, ale dla mnie to i tak udane pierwsze spotkanie z prozą Malezyjczyka.

Rozgrywająca się w pierwszej dekadzie XX wieku powieść, podobnie jak pozostałe z jego dzieł, to fikcja historyczna, która miesza w sobie realne wydarzenia i postaci ze zmyślonymi elementami. Jednym z dwójki głównych bohaterów „Domu Drzwi” jest pisarz i dramaturg William Sommerset Maugham podróżujący w towarzystwie swojego asystenta (i zarazem słabo skrywanego kochanka) do brytyjskiej kolonii w Penangu. Tam zamieszkują u jego starego przyjaciela, a Maugham nawiązuje bliską relację ze skrywającą od lat swój smutek i tajemnice Lesley Hamlyn.

Największą siłą powieści Enga jest jego umiejętność docierania głęboko do ludzkich uczuć i wyciągania ich na wierzch za pomocą jednego celnego zdania czy sceny. To proza o delikatnym pięknie i niespiesznym, ale wciągającym tempie. Sama historia nie jest może przesadnie zaskakująca, bo w gruncie rzeczy „Dom Drzwi” opowiada o kwestiach dosyć podstawowych: o miłości, samotności, wierności i zdradzie, a żadnego z tych tematów nie podejmuje w sposób nietypowy czy choćby bardzo oryginalny. Nie wydaje mi się jednak, żeby w tym przypadku było to konieczne. Czasem udana książka to wszystko, czego nam potrzeba.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ