Piątek, 24 lutego 2023
WydawcaMarginesy
AutorAnna Dudzińska
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2022
Liczba stron414
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 2/2023

„Miasto innych ludzi”, napisała w podtytule autorka. „Świat na sterydach”, dodał na okładce Zbigniew Rokita. Bardzo mi się jego określenie podoba, zwłaszcza że jeszcze jedną trafną rzecz o Dubaju powiedział: „Państwo, które błyskawicznie zjechało od średniowiecza do przyszłości, omijając teraźniejszość”. Bo tak to właśnie tam wygląda.

Lata temu czytałem klasyczne już opowieści Wilfreda Thessigera, angielskiego podróżnika, badacza kultury i szpiega, co w połowie ubiegłego stulecia było czymś całkowicie naturalnym; biały wędrowiec nie zbierający informacji dla swego kraju musiał być traktowany nader podejrzliwie. Thessiger, podobnie zresztą jak Lawrence („of Arabia”), Arabów szanował, cenił, podziwiał. To jego i Lawrence’a relacje z wypraw w tamte rejony (ich polskim odpowiednikiem był wcześniejszy o stulecie emir Rzewuski) były pożywką dla wielu fascynatów Orientem – ja też chciałem usiąść wśród Beduinów przy ognisku w górach Atlasu… To mi się akurat udało, ale Morza Czerwonego nie przekroczyłem, by poznać „pusty kwartał” na Półwyspie Arabskim, co dopiero wędrować dalej na północny wschód, do Emiratów, których częścią jest Dubaj. I po lekturze książki Anny Dudzińskiej wcale się tam nie wybieram.

Autorka dokonuje swoistej apostazji – wypisuje się z dubajskiej społeczności, pisząc o niej uczciwie i otwarcie (nie ujawniając oczywiście nazwisk niektórych rozmówców). Dubaj faktycznie rośnie na sterydach, czyli na niebywałych dochodach ze sprzedaży ropy, co pozwala autokratycznym władcom rządzić właśnie autokratycznie: dajemy pracę tym, którzy są nam potrzebni, ich płace ustalamy wedle naszych potrzeb (ale i widzimisię), wyrzucamy ich z kraju, gdy przestają być użyteczni. A o tym też decyduje władca. I nie musi się nikomu opowiadać. Ludzie przyjeżdżają jednak do Dubaju masami, bo chcą tu zrealizować swe największe marzenie: za-ro-bić. Dużo. Bardzo dużo, na tyle dużo, by potem już nie musieć pracować. Udaje się to fachowcom, specjalistom, robotnicy z Azji traktowani są prawie jak niewolnicy. Pisało się o tym dużo z okazji sportowych wydarzeń organizowanych przez Dubaj, jakichś mistrzostw piłki kopanej, ale oczywiście władze piłkarskiej federacji wolały sprawę wyciszyć – bo przecież skończyłyby się lukratywne kontrakty, by o „pamiętnych” wypłatach nie wspomnieć.

Odszedłem nieco od tematu, ale tylko nieco – Anna Dudzińska jest Dubajem zafascynowana, kocha ten kraj na swój sposób, ale nie ukrywa jego złych, bardzo czasem złych stron. To nie jest kraj dla uczciwych ludzi, niekoniecznie akurat białych, co potwierdzają choćby książki Ahmeda Khatiba czy Mohammeda al-Fahima, bo prasowych raportów nie ma nawet co liczyć. Decydując się na pracę w Dubaju (bo życie trudniej tu sobie zorganizować), trzeba zaakceptować multum często niezrozumiałych ograniczeń, inne obyczaje, inny sposób myślenia. Poznając bohaterów książki Dudzińskiej, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że dla nich wszystkich to kraj „in temporis”, na tymczasem. Zostawiają go, wypchnięci absurdalnymi, nieprzyjaznymi dekretami. Dla Rzewuskiego, Lawrence’a i Thessigera to była jednak „Arabia felix”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ