Czwartek, 27 października 2022
WydawcaTatarak
AutorKa Mochi
RecenzentMaria Kulik
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2020
Liczba stron232
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 2/2021

Fascynacja Japonią nie jest w Polsce niczym zaskakującym. Dla dorosłego czytelnika mamy książki Joanny Bator, wielkiej znawczyni współczesnej Japonii. Zupełnie inaczej pisze dla młodych odbiorców Ka Mochi: oto trzymam w ręku opowieść dla małych, większych i wiecznych dzieci. Książka ukazała się w sierpniu 2020 roku i od tego czasu była już życzliwie odnotowana na łamach licznych blogów literackich (m. in. „Czytelnicze podwórko”), a „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” zamieścił wywiad z autorką (numer 10/2020). Ta sympatyczna opowieść ukazała się nakładem wydawnictwa Tatarak, wielce zasłużonego we wprowadzaniu na polski rynek wartościowych utworów dla najmłodszych.

Autorka jest rodowitą warszawianką, tu ukończyła studia i zajęła się twórczością artystyczną. Wiele lat mieszkała i pracowała w Japonii. Debiutanckie dzieło „Dzieci z Hamamatsu” jest inspirowane osobistym doświadczeniem.

Bohaterka książki, mała Laura, wyjeżdża do Japonii wraz z mamą i jej nowym mężem, Japończykiem, nazywanym pieszczotliwie tatankiem. Dla niego przeprowadzka do Japonii to powrót do ojczyzny, ale dla obu pań, małej i dużej, to prawdziwa rewolucja. Obydwie muszą się oswoić z odmiennością kulturową nowego kraju, szczególnie ciekawa jest tu perspektywa dziecka.

Adaptacja w nowym miejscu zaczyna się od przedszkola, tu Laura (koleżanki i koledzy mówią Raura, bo język japoński nie ma głoski L, stąd Polska to dla Japończyków „Poorando”) zdobywa przyjaciółkę od serca i pozyskuje dwóch wspaniałych kolegów, braci bliźniaków, mieszkających w sąsiedztwie. Od tej chwili będą nierozłączni, a skojarzenia „Dzieci z Hamamatsu” z „Dziećmi z Bullerbyn” nasuwają się samoistnie.

Oczywiście, zanim Laura przekroczy próg przedszkola, trzeba znaleźć dla rodziny mieszkanie. Nowym miejscem na ziemi będzie mała miejscowość na wyspie Hokkaido, gdzie dają się we znaki niskie temperatury. Japonia leży w kilku strefach klimatycznych, tu akurat meteorologia nie rozpieszcza, a że domy w Japonii budowane są z łatwopalnych materiałów (drewno, papier), na ogół się ich nie ogrzewa. Na szczęście są tam gorące źródła, czyli onseny, można się porządnie wygrzać, zanim wyjdzie się na dwór.

Trudno także przywyknąć do miejscowego jedzenia, które Laura porównuje do glutów i błota. Stopniowo dziewczynka będzie przywykać do kleistego ryżu, wodorostów, surowych rybek w słodkim syropie, gotowanej rzepy i podobnych frykasów.

Dużym ułatwieniem w procesie adaptacji jest ogromna życzliwość mieszkańców miasteczka, z którymi rodzina się styka. Zarówno rodzice innych przedszkolaków, jak i sąsiedzi okazują przybyszom wiele serdeczności, czego najlepszym dowodem są życzenia na święta kurisumasu, tak Japończycy wymawiają Christmas, a życzeniom towarzyszy oczywiście udekorowana choinka. Życie towarzyskie w Hamamatsu kwitnie, Laura wraz z Myiu przeżywa narodziny jej małego braciszka, dla którego wybiera imię, bierze udział w przedstawieniach, meczach i świętach państwowych, jak Setsubun (Święto Wiosny) i Sakura (Święto Kwitnącej Wiśni). Fascynujące są dla przybyszów z Europy wszechobecne roboty, wyręczające człowieka prawie we wszystkim. Najbardziej optymistycznym wydarzeniem jest dzień, w którym mama zdaje egzamin na prawo jazdy.

Książkę czyta się dobrze, pojawiające się japońskie zwroty są wyróżnione niebieską czcionką, ich wyjaśnienie daje nam słowniczek na końcu książki. Całostronicowe ilustracje autorki nawiązują stylem do twórczości mistrzów Wschodu. Rozdziały krótkie, każdy z nich to w zasadzie osobna historia, czcionka wyraźna i duża, bardzo staranne wydanie, w czym zasługa drukarni Skleniarz z Krakowa.

Życząc udanej lektury, rekomenduję, aby towarzyszyła jej degustacja ciasteczek mochi, wyrabianych tradycyjnie z ryżowej mąki. Sayonara!

 

 

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ