środa, 27 listopada 2019
WydawcaWydawnictwo Literackie
AutorKazimierz Orłoś
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2019
Liczba stron594
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 11/2019

„Myślę, że każdy, przekraczając pewną granicę wieku, uświadamia sobie, jak złudne było przeświadczenie wyniesione z lat młodzieńczych, że życie nasze jest trwałe, śmierci nie ma i nie przyjdzie nigdy. Dopiero conradowską smugą cienia uświadamiamy sobie, że przyjdzie na pewno. Tak jak przyszła po tych wszystkich przed nami, po cały ten korowód ludzi, naszych przodków, którym zawdzięczamy życie” – tak w książce „Dzieje dwóch rodzin” pisał Kazimierz Orłoś. Opowiedział w niej o swoich antenatach po kądzieli i mieczu oraz pierwszej dekadzie własnego dzieciństwa.

Kontynuacja tej rodzinnej sagi powstała już na bazie własnych doświadczeń: „Pamiętam moment, gdy w styczniu 1945 roku Armia Czerwona weszła do Rawy Mazowieckiej. Był ciemny ranek, dookoła płonęły domy i jeden z radzieckich czołgistów zagadał do mnie przyjaźnie. Niedługo potem nastała epoka Peerelu, w której żyłem przez lat bez mała 45. Zakończona jesienią 1989 roku i widokiem muru berlińskiego rozbijanego przez młodych Niemców z NRD. Oglądałem to w niemieckiej telewizji, byłem wtedy u przyjaciół w Monachium” – wspomina autor.

To nie tylko jeden z najwybitniejszych prozaików polskich obecnej doby, lecz tak-że człowiek odważny. Kiedy u progu dekady Edwarda Gierka PRL żadne z krajowych wydawnictw z powodów cenzuralnych nie mogło opublikować jego powieści „Cudowna melina”, zdecydował się na wydanie nakładem paryskiej „Kultury”. Emigracyjna edycja skutkowała wieloma konsekwencjami. Utratą pracy w Polskim Radiu i redakcji „Literatury”, a przede wszystkich zapisem cenzorskim. Teksty Orłosia nie miały szansy na druk, jego nazwisko trafiło na listę proskrypcyjną. Po kolejnych publikacjach w oficynach emigracyjnych oraz drugoobiegowych renoma pisarza rosła. Współtworzył „Zapis”, czołowy periodyk podziemny epoki późnego tow. Sztygara, wsparł piórem Solidarność, po 13 grudnia 1981 roku piętnował piórem „umundurowaną władzę ludową”.

Narracja zaczyna się od obserwacji bystrego dziecka widzącego brutalną rzeczywistość. Potem czytamy o młodości w mrocznym czasie bierutowszczyzny. Wreszcie nadchodzi dorosłe życie: rozterki, marzenia, studia prawnicze… W końcu założenie rodziny i poczucie odpowiedzialności za żonę Teresę, syna Macieja, córkę Magdę.

Mnie szczególnie urzekł epizod wokalny autora. Jako maturzysta warszawskiego gimnazjum im. Tadeusza Reytana przymierzał się do kariery… wokalnej. Szkolne recitale – na których interpretował ówczesne szlagiery muzyczne – cieszyły się niemałym powodzeniem. Dodajmy, że piosenkarzowi in spe przygrywał na fortepianie Janusz Salamon, później – pod pseudonimem Sent – ceniony akompaniator i kom-pozy tor.

Reasumując, obcujemy z zajmującą autobiografią oraz wyrazistym portretem drugiej połowy zeszłego stulecia, subtelnie szkicowanym z rodzimej perspektywy.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ