środa, 31 lipca 2019
WydawcaCzuły Barbarzyńca Press
AutorUmberto Saba
TłumaczenieJarosław Mikołajewski
RecenzentOskar Breymeyer-Darski
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2019
Liczba stron156
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2019

Jeżeli „Ernesto” ma jakąś wadę, to tę, że jest książką niedokończoną. Sposób, w jaki tę osadzoną w Trieście przełomu XIX i XX wieku powieść inicjacyjną Umberto Saba prowadzi, można spróbować przybliżyć cytatem z samej książki: „docieranie do sedna rzeczy w rozgrzanym do białości palenisku życia, z pominięciem przymusów i zakazów, bez omówień i nadmiaru słów, bez względu na to, czy chodzić miało o rzeczy przyziemne i powszechne (choćby zakazane), czy o takie, które uważane są za »wzniosłe«, i umieszczając je wszystkie – tak jak to robi Natura – na tym samym poziomie”. Wchodzenie swojego bohatera w dorosłość pisarz pokazuje małymi sytuacjami. W trakcie lektury czytelnik dostaje możliwość bycia świadkiem aktu „podstępnego”, „zdradzieckiego” zgolenia zarostu Ernesta przez zaprzyjaźnionego z jego rodziną fryzjera. Innym razem może towarzyszyć głównemu bohaterowi w czasie nieśmiałej wizyty u dobrodusznej, opiekuńczej prostytutki przypominającej mu jego nianię. Jeszcze kiedy indziej ma okazję dowiedzieć się, jakie kawały główny bohater robi swojemu pryncypałowi.

Autor opowiada te i wszystkie inne historie w sposób prosty, ale i delikatny, z dużą wyrozumiałością w stosunku do Ernesta, jego chłopięcego świata. Temat odkrywanej przez nastolatka seksualności poruszany jest przez pisarza bez wstydliwości, ale z drugiej strony i bez intencji, by skandalizować. Dialogi, z tymi dotyczącymi uczuciowych kwestii włącznie, są utrzymane w szczerym, trochę naiwnym, prostodusznym tonie. Podobnie jak zresztą całość opowieści. Bezpośredniość owych rozmów sprawia, że można w trakcie lektury niejednokrotnie poczuć się, jakby się je podsłuchiwało. Wrażenie to, poza świetnym uchem Umberto Saby, potęguje konsekwentna prawdomówność, nieskrępowanie samej postaci Ernesta. Jednak mimo całej tej życzliwości narratora, życie głównego bohatera nie jest pozbawione problemów. Chodzi przede wszystkim o zaangażowanie Ernesta w nierówną relację – z ponad dziesięć lat starszą osobą – którą stara się zakończyć. Ale i o skomplikowanie jego spraw rodzinnych, o jego nie najlepsze rozeznanie w swoich własnych poglądach (traktowane przez narratora z dużą pobłażliwością: „chłopiec, będąc chłopcem i będąc Ernestem, nie podejrzewał nawet, że w większym stopniu jest anarchistą niż socjalistą”), czy wreszcie o żal z powodu porzucenia gimnazjum na rzecz przyuczania się do zawodu kupca. By historię dorastania Ernesta móc uznać za pełną, dokończoną, potrzeba by było, zdaniem ją opowiadającego, co najmniej dodatkowych stu stron.

Powieść urywa się w wyjątkowym dla głównego bohatera momencie, pozostawiając czytelnika samego ze swoją wyobraźnią. „Ernesto” to naprawdę świetna, kameralna książka, której doświadczenie czytania oddają dobrze słowa narratora: „My, którzy tak wiele wiemy o Erneście (którzy wiemy za dużo)”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ