Pamiętacie „Ziemię obiecaną”? To za sprawą tej powieści świat dowiedział się o Łodzi, która przemysłem stała. Władysław Reymont nie ukazał tamtejszych kapitalistów w dobrym świetle. Książka stała się ostrym atakiem na burżuazję przemysłową, przerysowaną karykaturalnie. Odmalowany w niej wizerunek fabrykantów jest wysoce niekorzystny. To osoby niedouczone, przebiegłe, samolubne, wyrachowane, ogarnięte manią zysku. Czy tak było w istocie? Czy Geyerowie, Scheiblerowie, Poznańscy et consortes potwierdzają słowa naszego noblisty?
Lektura tej książki temu przeczy. Każdy z dziesięciu rozdziałów poświęcony jest jednemu z rodów. To nie sucho przedstawione fakty z dziejów rodziny, tylko wartko płynąca – z lekka zbeletryzowana – opowieść. Autorzy szkicują przebieg karier zawodowych, jak i życie osobiste. Niejako odkurzają zapomniane i zasłużone osoby, którym miasto z łódką w herbie tak wiele zawdzięcza.