Urodziła się w roku 1910 w Stuttgarcie jako Gerda Pohorylle, w polskiej rodzinie żydowskiej, przybyła do Niemiec u progu XX wieku z Galicji. Istnieją przesłanki, że polski był jednym z języków, którym mówiła od dzieciństwa (wskazują na to jej kontakty z Polakami w czasie wojny w Hiszpanii), być może znała też jidysz, na co dzień operowała niemieckim, ale znała też dobrze francuski, włoski oraz angielski, a komunikatywnie – hiszpański.
W rodzinnym mieście pobierała nauki w Szkole Realnej Królowej Charlotty, potem kształciła się na pensji dla dziewcząt Villa Florissant w Lozannie, by w roku 1932 ukończyć szkołę handlową w Stuttgarcie. Wkrótce wraz z rodzicami i dwoma młodszymi braćmi przeprowadziła się do Lipska.
Mając 18 lat, zaręczyła się z bogatym handlowcem belgijskim, Pieterem Bote. Zaręczyny zostały zerwane, lecz narzeczeni pozostali w dobrej komitywie. Aresztowana przez Gestapo jesienią 1933 roku – za działalność antyhitlerowską – natychmiast po wypuszczeniu na wolność (dzięki łapówce) wyjechała do Paryża, gdzie otrzymała azyl polityczny. Związała się wówczas ze środowiskiem lewicowych emigrantów niemieckich, przeważnie żydowskiego pochodzenia, między innymi przyszłym kanclerzem RFN, Willym Brandtem.
Niebawem spotyka Andre Friedmanna, węgierskiego Żyda, pioniera fotoreportażu. Pod jego kierunkiem wykonała swe pierwsze zdjęcia. Szybko stali się parą, z założenia nie decydując się ani na ślub, ani na potomstwo. Utrzymywali się z fotografowania, sygnując swe zdjęcia pseudonimami artystycznymi – Gerdy Taro i Robert Capa.
Z chwilą wybuchu wojny domowej w Hiszpanii udali się tam w rolach fotoreporterów frontowych. Ich zdjęcia gościły na czołówkach prasy z całego świata. Taro została ciężko ranna w czasie fotografowania bitwy pod Brunette 25 lipca 1937 roku. W ferworze walki, czołg republikański, uszkodzony przez atak lotniczy Legionu Condor został zupełnie pozbawiony kontroli. Zaczął rozjeżdżać wszystko wokoło. Fotografka znajdowała się w samochodzie wiozącym rannego, kiedy tank uderzył w bok pojazdu, miażdżąc go. Pozbawianą świadomości przewieziono do szpitala polowego. Tam po dwu dobach zmarła. Jej ciało zostaje wystawione na widok publiczny w Madrycie, po czym trumnę przetransportowano na paryski cmentarz Père-Lachaise. Świecka ceremonia pogrzebowa zamieniła się antyfaszystowski więc, w którym uczestniczyli kryptokomuniści: Pablo Neruda, Louis Aragon.
Rodzina Taro obwiniała Capę za śmierć swej partnerki. Jej bracia nawet go dotkliwie poturbowali – za co wydalono ich z Francji. Być może ten incydent przedłużył im życie. Osiedli w Kanadzie i holocaust im nie zagrażał.
Do dziś w publikacjach dotyczących hiszpańskiej wojny domowej pojawia się szereg fotografii autorstwa Taro. Zazwyczaj jednak bez wymienienia jej personaliów. Czy niniejsza, idealizująca opisywaną, biografia – pióra Heleny Janeczek, pisarki urodzonej w Monachium, w polsko-żydowskiej rodzinie, od ponad trzydziestu lat zamieszkałej we Włoszech – coś w tym względzie zmieni?