Czwartek, 10 grudnia 2020
WydawcaW.A.B.
AutorJakub Szamałek
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2020
Liczba stron382
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 11/2020

„Ukryta sieć” to seria powieści niby kryminalnych, w każdym razie z takim motywem, nade wszystko jednak fabuł opatrzonych hasłem „inteligencja jest sztuczna, zagrożenie prawdziwe”. Jakub Szamałek, doktor archeologii śródziemnomorskiej, w pewnym momencie dał się porwać twórcom komputerowych gier i został producentem „Wiedźmina”. Czy to, zapewne głębokie, wejście w świat elektroniki i programowania, bytów wyimaginowanych i bitów do n-tej potęgi sprawiło, że zwrócił się ku sztucznej inteligencji? Z pewnością, mogę założyć, praca w studiu pokazała mu, jak świadomy komputerowiec może kreować rzeczywistość i jaki kształt może ona przybierać.

„Gdziekolwiek spojrzysz”, trzeci tom cyklu, upstrzony jest pochwałami internautów, publicystów, instagramerów. Spojrzałem na nie z nawyku, ale już po lekturze samej książki, tak wynoszonej pod niebiosa (dziś raczej „pod chmurę”). Bo im głośniejsza akolada, tym ciszej należy mówić o dziele… Trudno ukrywać, że zamykający serię tom nie jest równie porywający, uderzający świeżością i oryginalnością jak pierwszy utwór, zakończenia zaś nie ratuje uznanie „inherentnego ryzyka w systemie stochastycznym”.

Co nie oznacza, że niewart naszego czasu. Jak zwykle u Szamałka, trup, katastrofa, koniec świata czy podobny armagedon stanowią tło dla tego, co dzieje się w środowisku internetu. Tym razem autor wprowadza wysoce zaawansowany program do generowania tekstu, uzupełniający podrzucone mu zdania i budujący całe teksty – oczywiście tam, gdzie algorytm może wykorzystać wyświechtane formułki, po które sięgają chętnie sprawozdawcy sportowi, dla przykładu, czy komentatorzy giełdowi (choć pojawił się i tekst w ten sposób stworzony, który opublikował londyński dziennik „Guardian”). To fascynujący pomysł, i autor, pokazawszy wady i zalety programu, rozważając kalibrację algorytmu dla wyłudzania informacji na wielką skalę i manipulacji ludźmi, „urzeczywistnia” koncept poprzez drobiazgową analizę mailów i notatek osoby, która ma być dzięki temu skutecznie szantażowana. W pewnym momencie protagoniści okazują się ważniejsi od technicznych nowości – szkoda, bo choć rozumiem, że wciąż jeszcze technika potrzebuje człowieka, przedsłowie autora daje do myślenia: „W momencie złożenia tekstu do redakcji ta książka zawierała śladowe ilości science fiction. W momencie druku – już nie”. Bo niektórzy mają dostęp do wszystkiego, całej wiedzy, inni nawet sobie nie zdają sprawy ze swego ograniczenia. Żadnym pocieszeniem są słowa dziennikarza: „Wiesz, kiedy ludzie zaczną słuchać? Kiedy coś wreszcie pierdolnie”. W tym roku pierdolnęło solidnie, czego doświadczamy co dzień, ale przecież i tak niczego ani nikogo nie słuchamy.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ