Poniedziałek, 15 czerwca 2020
WydawcaArcana
AutorWiesław Helak
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2020
Liczba stron386
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 5/2020

Od lat 1926-39, w  których zawiera się fabuła „Góry Tabor”, minęło przeszło osiem dekad.

Nie wątpię, że subtelnie wyłożona w tej charyzmatycznej prozie kwintesencja polskości przysporzy autorowi kolejnych prestiżowych laurów, o czytelnikach nie wspominając. Punkt wyjścia wirtuozerskiej stylistycznie i wielopłaszczyznowej, traktującej o honorze, obowiązku, wierności, odwadze, sumieniu, Bogu… narracji stanowi Zamach Majowy, wyznaczający los bohatera książki, któremu prezydent Stanisław Wojciechowski wydał rozkaz: „Nie wolno panu przepuścić żołnierzy Piłsudskiego przez most! (…) I dostrzegł go w końcu Komendant (…). I padło tylko jedno słowo z ust jego: – Janio… Ugięły się pod nim kolana. Poczuł, że tak blisko nigdy jeszcze nie byli z sobą. Wódz i żołnierz. Czekał tamten na odpowiedź. I nagle jakaś siła, większa od Jania, i od wszystkiego, co go otaczało w tym momencie, kazała mu wypowiedzieć słowa: – Panie Marszałku, melduję, że przez wszystkie lata mej służby uczyłem podchorążych wykonywać rozkazy! Stał długo przed nim Marszałek. Wydawało się, że minęła wieczność. Spojrzeli sobie w oczy. Rozczarowanie i wielki smutek, w tamtych szarych oczach. To dotarło do Jania. Tylko to. I odwrócił się powoli od niego Komendant jego (…). Uznał Marszałek odmowę jego za ostateczną, podszedł do podchorążych zamykających wiadukt i rzucił pytanie: – Nie przepuścicie mnie, dzieci? Skrzyżowali karabiny i zawołali: – Nie przepuścimy. I jeszcze raz się do nich odezwał: – Strzelać będziecie do mnie? Cisza zapadła śmiertelna i nagle usłyszał Janio gromki okrzyk swoich podchorążych: – Niech żyje Prezydent Rzeczypospolitej! A zaraz potem usłyszał swój głos, jakby zza ściany. I wydał im rozkaz: – Ładować!”.

Udział w bratobójczych walkach pogłębił wojenną (bo Janio wcześniej mężnie bił się w Legionach Polskich oraz dzielnie odpierał bolszewicką nawałę) traumę bohatera, człowieka bardzo religijnego: „Korzystając z wolnej chwili, zagłębił się w kolejny rozdział traktatu Clausewitza. (…) Wojna jest aktem przemocy, powtórzył sobie głośno, i nie ma granic dla niej… – zgodził się z tezą (…), jednak zawsze wtedy odzywało się w nim natychmiast to – nie zabijaj! I jeszcze jeden fragment wydał mu się ciekawy (…), więc zapisał sobie, że jeśli na początku nie ma wrogości między stojącymi pod bronią stronami, to gdy akt przemocy zostanie popełniony (…), jeden zabije drugiego, wtedy zaraz wzbudzi się chęć odwetu. I nie będzie to chęć zemsty na dowódcy, który wydał rozkaz, lecz każdy z każdym, rzuci się do gardła przeciwnikowi z zajadłością dzikiego zwierza”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ