
Rarytas dla wszystkich zwierzolubnych, a szczególnie zakoconych! Książka kojarzy się z gracją, elegancją, wdziękiem, wrażliwością, małym dziełem sztuki, czyli dokładnie z tym, z czym… koty.
To osobista opowieść pełna emocji, zaproszenie do intymnego świata autorki. Opowiada ona z wielkim sentymentem o swoim dzieciństwie, o życiu wśród zwierząt w małej miejscowości Teruel w Dolnej Aragonii. Pewnego dnia, po przeprowadzce do Barcelony, w jej życiu pojawiła się „mała kulka białego futra z wyłupiastymi oczami o pięknym, intensywnie niebieskim kolorze”. Był to Hej, kot syjamski. Pupil codziennie serwował jej „felinoterapię”, poprawiał zły nastrój, odsuwał precz smutek. Laura Agustí opisuje swoje życie z ukochanym zwierzęciem aż do jego śmierci, a pomiędzy urywki wspomnień przemyca mnóstwo ciekawostek na temat kotów, zwłaszcza ich obecności w sztuce, a także rad, jak je zrozumieć. Napisałabym, że to cenna publikacja dla kocich właścicieli, ale my kociarze wiemy, że słowo „właściciel” nie istnieje w odniesieniu do kota. „Ci z nas, którzy mają to bezgraniczne szczęście mieszkania ze zwierzętami, wiedzą, że to one nas wybierają. Możemy to nazwać połączeniem, energią, miłością, ale nazewnictwo nie ma znaczenia” – pisze Laura Agustí. Trudno też jednoznacznie określić gatunek tej publikacji – wspomnienia? literatura faktu? poradnik?
Lektura dostarcza dużo wzruszeń, a także zachwytów nad pasją i talentem artystki. Stworzone jej ręką zwierzęta fascynują, trudno oderwać wzrok od subtelnych, delikatnych rysunków, w większości czarno-białych, ukazujących wirtuozerię techniki. Ta publikacja, którą jeden z hiszpańskich recenzentów określił ładnie jako graficzny esej, to świadectwo miłości, wrażliwości i wdzięczności.