środa, 17 kwietnia 2019
WydawcaAdamada
AutorKatarzyna Ryrych
RecenzentEwa Tenderenda-Ożóg
Miejsce publikacjiGdańsk
Rok publikacji2019
Liczba stron160
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 4/2019

Z opowieści Katarzyny Ryrych mogłaby powstać kolejna wersja piosenki Jacka Kaczmarskiego „Nasza klasa”… Główny bohater wraca po dziesięciu latach do rodzinnego miasteczka: „jakiś głupi, wredny, sentymentalny odruch kazał mi wyjść z domu i wybrać się do miejsca, którego szczerze nienawidziłem”. Wędruje ulicami osiedla, odwiedza kryjówki, dawne miejsca potajemnych spotkań. Podczas tej wyprawy budzą się dawne demony przeszłości. Największą traumą była szkoła, ochrzczona mianem Zakładu. Tymon należał do elitarnej jednostki, którą dowodziła Królowa Matka. Opiekuńcza, wymagająca, motywująca, wybielająca występki. Zdawałoby się wymarzona wychowawczyni. Ale miała w tym swój cel – ich klasa, ich szkoła miała być najlepsza. Tylko czym to miało być okupione… przekonali się już wkrótce.

Szkolne koleżanki i koledzy w wyniku rozmaitych decyzji wyjechali w różne miejsca, pozostali w Polsce lub nawet zginęli. Tymon mógłby zanucić za Kaczmarskim: „Odnalazłem klasę całą – na wygnaniu, w kraju, w grobie / Ale coś się pozmieniało: każdy sobie żywot skrobie”.

Co tak naprawdę wynieśliśmy ze szkoły? – zastanawia się mężczyzna z antagonistą – jedynym człowiekiem z klasy, którego udało mu się w czasie tej podróży sentymentalnej spotkać. „Nie wychylać się. Nie wystawać ponad szereg. Nie wyróżniać się niczym i w niczym, czego się od ciebie nie wymaga”. Ich nie uczono, ich „hodowano” na idealnych osobników, „pracowitych, ambitnych, posłusznych, funkcjonujących jak jeden sprawny, niezawodny organizm”. Wspomnienia i gorzkie rozrachunki z przeszłością, zakrapiane whisky, odsłonią skrywaną tajemnicę.

Z czasem nić wiążąca klasę stawała się coraz cieńsza, coraz bardziej się od siebie oddalali. Nie potrafili wspólnie ani w pojedynkę, o co Tymon ma największą pretensję do siebie, pomóc komuś, kto od nich odstawał, był niepokorny, inny. Jeśli trafiał się taki nauczyciel – po pewnym czasie znikał z placówki. Odmienność była w szkole źle widziana. Skończyło się tragedią.

Autorka mocno piętnuje system szkolnictwa nastawiony na sukces, a wiemy, że w naszym kraju takich placówek nie brakuje. Szkół, w których nie buduje się wspólnoty, gdzie rodzą się klasowe podziały, gdzie rządzą stereotypy, niby kształci się geniuszy, a tak naprawę „hoduje potwory”, które nie potrafią sobie radzić z emocjami. A przecież to w trakcie dojrzewania, które przypada na lata szkolnej nauki, kształtuje się tożsamość, trwają intensywne poszukiwania tego, kim się jest, czego się chce i dokąd się zmierza.

„W moim pisaniu nie chodzi o to, żeby epatować ludzi rzeczami, które są dla nich dziwne czy może przerażające, ale powiedzieć, że bywa i tak. Tu i teraz. Obok nas. W tym świecie” – powiedziała w jednym z wywiadów Katarzyna Ryrych, i to doskonale widać w jej książkach. Ta powieść jest dotkliwie szczera i bardzo realistyczna, bliska. „Hodowla” dotyka ważnych spraw w życiu młodych czytelników wchodzących w dorosłość, ale też jest przestrogą dla rodziców i pedagogów.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ