Niezwykle barwna opowieść reżysera o własnym życiu. Prywatnym i zawodowym. Odkrywająca przed czytelnikami szereg ciekawych, osobliwych, nierzadko zakulisowych wiadomości na temat kolejnych realizacji teatralnych i filmowych. W tym niekwestionowanego arcydzieła kina, jakim bez wątpienia jest ekranizacja „Nocy i dni” Marii Dąbrowskiej.
Autor wierzy w niezwykłą magię snów i los zapisany w gwiazdach. Poważa pasjanse i przepowiednie, nawet muzułmański różaniec od ślepca w Kairze niesie dla niego przesłanie. I ta głęboka wiara w boski plan, który gdzieś nam jest zapisany, przewija się w tych nieco chaotycznych wspomnieniach.
Reżyser jawi się także jako przyjaciel domowych czworonogów – kotów, psów, ptaków. Każde stworzenie, które zaznaczyło się swoją obecnością w życiu Jerzego Antczaka, znalazło w książce swój mały pomnik.
Ostatni rozdział dogłębnie omawia ponad 40-letnią egzystencję memuarysty (a także jego małżonki Jadwigi Barańskiej) w Stanach Zjednoczonych.
Zabrakło mi w tej narracji (niejako uzupełnienia książki sprzed dekady „Noce i dnie mojego życia”) jedynie odniesienia narratora do kwestii: czemu z obsady „Nocy i dni” wypadli Irena Karel i jej mąż, operator Zygmunt Samosiuk, co aktorka często z żalem przywołuje. Pro forma: „jej” rolę przejęła Anna Nehrebecka, a zdjęcia wykonał Stanisław Loth.