środa, 31 lipca 2019
WydawcaNoir sur Blanc
AutorPetros Markaris
TłumaczeniePrzemysław Kordos
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2019
Liczba stron378
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2019

Rok temu recenzowałem pierwszą część „trylogii kryzysu”, jak nazwał swoje powieści Petros Markaris. Źle się działo w państwie greckim i, niestety, źle się dzieje nadal, żadnej poprawy autor nie zauważa.

Jest wyraźnie gorzej – w „Kasacji po grecku” brakuje nawet humoru, niechby i gorzkiego, bo po prostu nie ma się z czego śmiać, konstatuje autor. Politycy się nie zmienili, działania rządu i jego instytucji także nie, nic zresztą nie wskazuje, by cokolwiek zmienić się miało – w ojczyźnie demokracji nikogo już ten system nie interesuje, liczy się kasa: dla siebie, dla rodziny i znajomków. Ratowanie państwa, społeczeństwa, schodzi na drugi plan. Co, tłumaczą sobie, jest zrozumiałe: skoro wszystko się wali, to chronimy własną d…

Oceniając Grecję na podstawie powieści Markarisa, powiedzieć możemy, że nic tu nie funkcjonuje poprawnie. Ogromny dług państwowy, któremu przynajmniej w części mogłoby zaradzić skuteczne ściąganie podatków, rośnie raczej niż maleje – dlatego też za jego ściąganie bierze się lokalny Janosik, „Narodowy poborca podatkowy”, jak podpisuje listy adresowane do wybranych przez siebie ofiar. Oszustów podatkowych, wykorzystujących albo luki prawne, albo ochronę zapewnianą przez wysokich urzędników państwowych. Nic dziwnego, że na Syntagmie, największym placu Aten, trwają demonstracje Ruchu Oburzonych, społecznego przymierza, które zdecydowanie popiera działania Poborcy – mimo że ten nie patyczkuje się z oszustami i po prostu uśmierca oszustów. Nikt głośno nie mówi, że to słuszna kara, ale… A w tle mamy kolejne zgony, tyle że związane z fatalnym stanem państwa: „Odchodzimy, byście nie musieli się nami zajmować. O cztery emerytki mniej”, piszą w pożegnalnym liście sąsiadki, które zdecydowały skończyć wspólnie życie. Potem para młodych ludzi bez perspektyw, właściciel sklepu stojący pod ścianą i w konsekwencji wiszący u pułapu… Przyznam, że to cholernie dołująca lektura. Wbrew tej opinii polecam.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ