środa, 16 kwietnia 2025
WydawcaMarginesy
AutorPaulina Nawrocka-Olejniczak
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2025
Liczba stron252
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 3/2025

„Co wieś, to kluski”, przypomina autorka opinię ekspertów. Bo kluski dla Polaków są jak bigos – każdy lubi i każdy wie, jak przyrządzić najlepiej. I większość nie dopuszcza myśli, że nie jest to wcale rdzennie polskie danie.

No nie jest. Mimo że mamy tych klusków w… dużo. Ale to Chińczycy (znowu!…) zajadali się nimi jako pierwsi już przed czterema tysiącami lat. Małe chińskie rączki w kulaniu kluchów wyprzedzone jednak zostały przez łapy naszych neolitycznych przodków, jak dowodzą archeolodzy. Niech im będzie, dla miłośników tego specyficznego jedzenia to chyba nie aż tak istotne. Specyficznego dla Mitteleuropy – bo „kluski to wszystko, co rozciąga się między makaronem a pierogami”. Włosi się też załapują, mają wszak swoje gniocchi.

Paulina Nawrocka prezentuje czytelnikowi kulinarną lekturę typową dla naszych czasów – większość stanowią przepisy, choć dałoby się znaleźć je w internecie; są jednak niezbędne, by móc zamieścić autorski esej wprowadzający. Nic w tej technice złego, epoka książek takich jak na przykład „Pedant w kuchni” Juliana Barnesa, długiej gadule o tym, co może się przytrafić człowiekowi zbytnio ufającemu przepisom, już właściwie dobiegła końca. Wydawcy kuszą reportażami kulinarnymi, podróżniczymi narracjami ze wskazaniem restauracji godnych wizyty, opowieści o egzotycznych kuchniach łączą z historią regionu, a przepisy przeplatają analizami baśni i mitów („Ćwiczenia z myślenia i jedzenia” Jacka Bomby). Paulina Nawrocka teorię ogranicza do minimum, daje książkę praktyczną, z zaskakującymi nieraz przepisami (bogate działy klusek zapomnianych, rzadko spotykanych i inaczej podanych). I bardzo zabawnie oprawioną graficznie, co jest zasługą Kiry Pietrek.

I niech nam się nie wydaje, że kluchy to takie byle co – popularny kiedyś satyryk Marian Załucki opisywał „Skandal międzynarodowy”, jaki wywołał w wytwornej restauracji, gdy usiadł w sali dla obcokrajowców (tak, dawne to czasy): „Więc zamówiłem sobie kluski, / bo tylko na tyle znam francuski. / I jem te kluski w aureoli, / a wszyscy patrzą na mój stolik”. Z zazdrością oczywiście i admiracją – chcę wierzyć, że dla klusek.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ