środa, 31 lipca 2019
WydawcaWarstwy
AutorJurij Andruchowycz
TłumaczenieOla Hnatiuk, Katarzyna Kotyńska
RecenzentOskar Breymeyer-Darski
Miejsce publikacjiWrocław
Rok publikacji2019
Liczba stron248
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2019

Opisując w 1990 roku historię Samuela Niemirycza – pierwszego z przyszłych tytułowych „Kochanków Justycji” – Jurij Andruchowycz nie podejrzewał, że będzie ona stanowiła kiedyś rozdział powieści. Opowiadanie to, napisane pod wpływem lektury „Prawem i lewem” historyka Władysława Łozińskiego, schował do szuflady. Na znalezienie kolejnego niegodziwca do kolekcji potrzeba mu było kolejnych kilkunastu lat. Początkowa koncepcja wyglądała bowiem tak: czekać, aż postaci owych najbardziej malowniczych, najlepiej związanych z Galicją złoczyńców przyjdą do niego po prostu same i w ramach niespodzianki przedstawią się, choćby w jednym, dwóch zdaniach, w jakimś źródle. Przy okazji szukania czegoś zupełnie innego. I opisać je.

Jednak gdy w 2013 roku, a zatem ponad 20 lat od odnalezienia pierwszego bohatera, przyjaciel spytał go, kiedy zamierza wydać następną powieść, Andruchowycz zmienił swój wstępny zamysł. Po pierwsze, zaczął swoich bohaterów aktywnie szukać. Po drugie, dopuścił możliwość, by robić to w swojej wyobraźni. „Kochankowie Justycji” zaczęli też od tego momentu przybierać formę już nie zbioru opowiadań, a powieści, choć wciąż maskowanej obecnością podziału na osiem i pół „odcinka”. Te początkowe napisane są w stylistykach lżejszych, nawiązują do charakterów powieści: to łotrzykowskiej, to szpiegowskiej, to miłosnej, często je w sobie mieszając. Przedostatni odcinek jest już jednak właściwie dokumentalny, w dodatku opowiada o wstrząsającej egzekucji w miasteczku na zachodniej Ukrainie w czasie II wojny światowej. Zróżnicowanie wewnętrzne książki występuje też na bardziej podstawowym poziomie. Andruchowycz potrafi łączyć w skali jednego akapitu prawdę historyczną i kompletną fantazję, śmiertelną powagę z czarnym humorem, aktualne komentarze z rzetelnym odtwarzaniem atmosfery rekonstruowanej epoki.

Pod określeniem „powieści parahistorycznej” kryje się zamysł autora, by reguły i zasady typowej powieści historycznej burzyć. Andruchowycz historie postaci autentycznych uzupełnia fikcją, odnosi się do nich z dystansem, ocenia je. Na drobiazgowo udokumentowanym tle historycznym nabudowuje rozwiązania niespodziewane, czasem fantastyczne. Jak sam mówi, liczy na czytelnika lubiącego parodię, ale też takiego, który zrozumie, że za tymi wszystkimi posunięciami stoi chęć pokazania pozaczasowości poruszanych kwestii. Książka obraca się głównie wokół opozycji tak bezwzględnego, jak wątpliwego moralnie postępowania ziemskiej Justycji (przede wszystkim służb specjalnych, prokuratorów, sędziów, ale i np. tłumu) i działalności sprawiedliwości „wyższej”. Ta druga, w przeciwieństwie do pierwszej, portretowanym niegodziwcom zawsze zostawia w powieści jakąś „furtkę” – czy to obietnicę złożoną przez siły nadprzyrodzone czy zreferowany przez narratora wykaz argumentów za ich niewinnością, które pominął wymiar sprawiedliwości i tłum.

„Kochankowie Justycji” to pisarstwo zdyscyplinowane, przemyślane, korzystające z mnóstwa stylistyk, ale i źródeł. Pisarstwo pełne ironii i ponurego humoru. Jednak to zdystansowanie, ta mozaikowatość, stanowiące dla części czytelników zaletę książki, dla tych przywiązanych do poszczególnych gatunków może okazać się wadą. Mowa tu w szczególności o osobach szukających w książce klasycznej, konsekwentnej powieści historycznej, czy też trzymającego w napięciu kryminału. Decyzją autora powieść ta akurat tych gatunkowych oczekiwań może nie spełnić. Ale i w takiej sytuacji wciąż warta jest spróbowania.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ