
Biografia być może najwybitniejszego polskiego reżysera teatralnego drugiej połowy ubiegłego wieku. Zajmująca, inspirująca, empatyczna, wielozagadnieniowa, wnikliwa, monumentalna – pochwały można mnożyć – lecz niekompletna.
Bowiem zabrakło w niej dokumentacji peerelowskich tajnych służb. Bynajmniej nie z winy dociekliwej autorki. Po prostu w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej na temat Konrada Swinarskiego zachowało się jedynie półtorej kartki. A przecież nie ulega wątpliwości, że twórca tej miary musiał ogniskować uwagę Służby Bezpieczeństwa, a co za tym idzie, doczekał się od niej obszernego dossier. W jakim charakterze tam figurował oraz kto, kiedy i dlaczego je zniszczył, pozostaje zagadką. Chociaż zażyłość łącząca go z pułkownikiem zatrudnionym w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zdaje się sugerować odpowiedź.
CV Swinarskiego doskonale ilustruje bezradność jednostki wobec zawiłości historii. Jego ojciec, Karol, pułkownik Wojska Polskiego, zmarł w roku 1935, a matka, Ślązaczka urodzona w niemieckim wówczas Wrocławiu, coraz silniej wiązała się z własną rodziną, osiadłą w Berlinie. Odwiedzała ją z synami, a po wybuchu wojny deklaracja przynależności do narodowości niemieckiej wydawała się jej zapewne czymś korzystnym. Jako volksdeutschka, a potem reichsdeutschka, musiała wysłać swoich synów do niemieckiego gimnazjum w Krakowie. Uczący się w nim mieli obowiązkowo, na mocy rozporządzenia nazistowskich władz, należeć do Hitlerjugend. W przypadku Swinarskiego nie była to czynna służba, ale raczej akces formalny. Nie identyfikował się z tą formacją ani z kolegami z gimnazjum. Najbliżsi przyjaciele z czasów wojny pochodzili z Wieliczki, gdzie mieszkał z matką – i byli Polakami – co najmniej jeden z nich należał do Armii Krajowej. Skądinąd Irmgarda Swinarska często pomagała swym polskim sąsiadom.
Zimą roku 1945 została, razem z synem, aresztowana w Katowicach. Na podstawie dekretu PKWN „O środkach zabezpieczających dla zdrajców Narodu” trafili do obozu pracy w Mysłowicach. Niepełnoletniego Konrada zwolniono na skutek interwencji wuja, Mieczysława Cybińskiego, cenionego śląskiego fotografika. Dodajmy, że mama Swinarskiego wkrótce padła ofiarą epidemii tyfusu, zaś jego starszy brat, 17-letni Henryk, wcielony do Waffen–SS, poległ, walcząc z Sowietami.
Ideologia spod znaku sierpa i młota była silnie obecna podczas studiów bohatera książki. Związek Młodzieży Polskiej nierzadko terroryzował nawet profesorów. Konrad do ZMP nie wstąpił i może dlatego czepiano się go z różnych przyczyn. Hunwejbini w czerwonych krawatach – z Katarzyną Łaniewską na czele – grzebali również w jego przeszłości, donosząc o swych „odkryciach” dziekanowi warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, Bohdanowi Korzeniewskiemu. Ten im odparł, że ciekawi go wyłącznie Swinarski dorosły, odpowiadający samodzielnie za swe decyzje.
Prof. Beata Guczalska odsłania także kulisy vie privee opisanego. Cierpiał na chorobę alkoholową i depresję, nawiedzały go ataki paniki. Pomimo terapii nie udało mu się całkowicie wyjść na prostą. Niewątpliwie odczuwał lęk przed życiem.