środa, 26 maja 2021
WydawcaPIW
AutorWacław Holewiński
RecenzentTomasz Zbigniew Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2021
Liczba stron320
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 5/2021

Pisarz od literackiego debiutu mierzy się z historią Polski. I ze zmagań tych wychodzi zwycięsko, o czym przekonuje nieczęsty w piśmiennictwie fakt, że jego prozie przychylni są zarówno recenzenci, jak i czytelnicy. Jestem przekonany, że nie inaczej będzie w przypadku niniejszej powieści. Odkurzającej z pyłu niepamięci istotne fragmenty naszych dziejów ojczystych. Po zajmującej lekturze achronologicznej narracji, ze strony na stronę tworzącej jednak spójną i wyrazistą całość (to, wielokroć wypróbowany, znak firmowy autora), poszerzyła się także wiedza niżej podpisanego. O sztyletnikach pamiętałem co nieco z dysertacji i wykładów prof. Stefana Kieniewicza, chyba najwybitniejszego znawcy Powstania Styczniowego, lecz dopiero pod wpływem obcowania z najnowszą książką Holewińskiego poznałem szczegóły ich funkcjonowania.

Na czele tej zbrojnej i dywersyjnej organizacji utworzonej przez władze powstańcze w roku 1863 do ochrony własnych urzędników, ministrów oraz struktur sądowych, wojskowych i administracyjnych stanął Ignacy Chmieleński. Mówiąc nawiasem, syn carskiego generała. Składała się z dwóch sekcji. Sztyletnicy żandarmerii stałej chronili władze centralne w stolicy i na prowincji, zaś sztyletnicy żandarmerii tajnej mieli za zadanie wykonywać wyroki śmierci na agentach carskich i renegatach sprawy narodowej oraz egzekwować wyroki orzeczone przez powstańcze trybunały. Po przemianowaniu Komitetu Centralnego Narodowego na Rząd Narodowy de facto stali się powstańczym kontrwywiadem, jak również V Oddziałem Żandarmerii (wykonującym egzekucje).

Warszawska organizacja sztyletników – kierowana przez Emanuela Szafarczyka, wokół losów którego orbituje ta sugestywna i ponadczasowa opowieść – liczyła ponad dwustu bojowców. Wzbudzali głęboki strach pośród Rosjan, uchodzili za mistrzów kamuflażu – do swych operacji używali mundurów oficerów i policjantów. Dążyli do radykalizacji rebelii. Prowadzili działalność zbrojną oraz akcje o charakterze zastraszającym, aby w ten sposób złamać morale carskiej administracji, aparatu policyjnego i wojskowego. Tak zwane roty sieczne skierowały ostrze terroru w stronę najwyższych sfer rosyjskiej elity rządzącej. Liczbę ofiar szacuje się na 1007 osób, w tym 951 śmiertelnych, chociaż zamachy na wrogów kluczowych, margrabiego Aleksandra Wielopolskiego, namiestnika Fiodora Berga, generała Fiodora Trepowa, zakończyły się niepowodzeniem. Niewątpliwie działalność sztyletników ukształtowała terroryzm w carskiej Rosji. A u progu niemieckiej okupacji Warszawa brała z nich wzór, czego dowodem śmierć zdrajcy Stanisława Brochwicza zasztyletowanego z rozkazu Polski Podziemnej na schodach mostu Poniatowskiego.

Szafarczyka, posługującego się personaliami Jan Kamiński, aresztowano jesienią roku 1864. Więziony w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej, został wyrokiem Audytoriatu Polowego skazany na karę śmierci przez powieszenie. Wyrok wykonano 17 lutego 1865 roku na stokach Cytadeli Warszawskiej. To była ostatnia publiczna egzekucja powstańców styczniowych w Warszawie.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ