środa, 30 października 2019
WydawcaNoir sur Blanc
AutorMaurizio de Giovanni
TłumaczenieMaciej A. Brzozowski
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2019
Liczba stron304
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 10/2019

W Neapolu, podobnie jak w całej Italii, w roku 1931 nie zanotowano większych zmian: Szczękacz, jak pieszczotliwie zwano Mussoliniego, nadal sprawował władzę, jego akolici mieli się dobrze, zaś zwierzchnicy komisarza Ricciardiego zachowywali się tak, jak zawsze i wszędzie zachowują się zwierzchnicy, którym na podwładnych zależy akurat najmniej. Nie było jeszcze wtedy statystyk klikalności, oglądalności, słuchalności, które wymagają wyjątkowo głębokich skłonów, ale technikę znaną jako „lizanie rowa” co ambitniejsi urzędnicy opanowali do perfekcji…

De Giovanni osadził akcję swoich kryminalnych powieści w Neapolu, mieście specyficznym, z własnym dialektem, kodem postępowania, charakterem (czytelnicy Eleny Ferrante i Roberta Savianiego coś o tym wiedzą). Czy zrobił to specjalnie? Odpowiedź jest trudna, ale skłonny jestem rzec, że potrzebny mu był genius loci – klimat Neapolu, kontrast biedy i bogactwa, widoczny choć nie tak uderzający jak w przypadku Rzymu, stolicy hołubionej przez Duce. Zbrodnie popełniane w Neapolu nie różniły się z pewnością od tych stołecznych, zawsze prowadziła do nich zazdrość, długi niemożliwe do spłacenia, pożądanie seksualne, pragnienie zachowania twarzy, a i setki powodów drobniejszych, pozornie śmiesznych, dla morderców jednak istotnych. Ale, podejrzewać mogę, baron Ricciardi – komisarz ma bowiem arystokratyczny rodowód, o czym milczy – z wciąż niewyjaśnionych czytelnikowi racji „cierpi za miliony”. Ma problemy z własną osobowością, traumy wyniesione z dzieciństwa, braki uczuciowe; wszystko to stara się nadrobić wnikliwością i zrozumieniem okazywanym złoczyńcom.

Tytułowa „wiosna komisarza Ricciardiego” nie do końca jednak przekonuje – postać mordercy jest sztuczna, nieprawdziwa, autor wręcz pogubił się pośród możliwych wyborów. Szkoda, odniosłem wrażenie, iż fabuła podobała się wydawcy, ale jako ten, który finansuje przedsięwzięcie, w pewnym momencie kazał autorowi zamknąć narrację, a on sięgnął po sprawdzone rozwiązanie: „deus ex machina”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ