Autorzy pieczołowicie odkrywają mało znany epizod z naszych dziejów najnowszych. Szczegółowo opisują obóz koncentracyjny dla polskich dzieci (od 2. do 16. roku życia), utworzony na terenie łódzkiego getta. Zmuszano je do pracy ponad siły, bito, głodzono i „wychowywano” morderczymi ćwiczeniami, polewaniem zimną wodą, staniem na mrozie…
Pomiędzy 1942 a 1945 rokiem przebywało tam ponad 12 tys. dzieci. W zamyśle obóz na Przemysłowej (od nazwy ulicy) powstał jako miejsce resocjalizacji, jednak nigdy nim nie był. Dzieci podlegały rygorowi niewolniczej pracy ponad siły, przebywały w skrajnie wyniszczających warunkach. Dziesiątkowały je choroby i głód. Każdego tygodnia umierało kilka-kilkanaście spośród nich, trzecia część przybyłych skonała w ten sposób. Wielu zakatowali niemieccy kaci. Momentu wyzwolenia obozu dożyło około 900 dzieci. Były w bardzo złym stanie. Proces dwojga niemieckich oprawców odbył się zaraz po wojnie, natomiast Eugenia Pohl, znana z sadyzmu, zanim stanęła przed sądem w latach siedemdziesiątych, zdążyła jeszcze pracować w żłobku w Łodzi. Skądinąd książka przywołuje tę rozprawę.
Autorzy zaglądają do piekła zgotowanego dzieciom. Wspomnienia byłych małych więźniów szokują. Trauma pobytu w obozie zdeterminowała ich egzystencję.