Niedziela, 2 maja 2021
WydawcaAlbatros
AutorJimmy Burns
TłumaczenieJerzy Łoziński
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2021
Liczba stron252
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 4/2021

Umiejętnościami piłkarskimi bił konkurencję na głowę. Tego nikt nie kwestionuje. Wątpliwości, by nie rzec zażenowanie, powodowały głównie zachowania pozastadionowe Diego Armando Maradony. Ewidentnie przytłoczyło go ciśnienie sławy. Był za pan brat z Camorrą, chełpił się przyjaźnią z Fidelem Castro, propagował mit Ernesto „Che” Guevary… Skądinąd sam został kultu obiektem. To nie żart. W Argentynie powstał Kościół Maradony. Wprawdzie zawsze eksponował pobożność, na każdym kroku towarzyszył mu wizerunek Matki Boskiej z Gwadelupy, której opiece się oddał za młodu, lecz z przyjemnością spotykał się z wyznawcami„Iglesia Maradoniana”.

Śmiem twierdzić, że bożyszczem – od Melbourne po Vancouver – stał się za sprawą towarzyszącej mu legendy selfmade mana. Do majątku i zaszczytów doszedł, startując może nie ze skrajnego, ale jednak ubóstwa. Pokonywał kolejne stopnie sportowego wtajemniczenia, sukcesywnie wdrapując się na futbolowy Mount Everest.

Geniusz futbolu żegnał się z nim w aurze bodaj największego skandalu w historii finałów mistrzostw świata, gdy po raz wtóry udowodniono mu stosowanie środków dopingujących. To wówczas admirator sportowca, Mario Vargas Llosa, entuzjasta futbolu (mówiąc nawiasem, mecz Peru-Polska 1:5 na mundialu w Hiszpanii oglądał z trybun, jak wspominał, „szklanym wzrokiem”) zasygnalizował napisanie książki o Maradonie. Czy dotrzyma słowa?

Niniejsza biografia, do edycji której opisywany usiłował nie dopuścić (zrazu próbował ją deprecjonować, następnie wzywał do jej bojkotu; groził autorowi sądem, nakłaniał rozmówców Jimmy’ego Burnsa do odwołania swych słów) jest obiektywna i godna rekomendacji.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ