Czwartek, 1 kwietnia 2021
WydawcaCzarne
AutorEwa Stusińska
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWołowiec
Rok publikacji2021
Liczba stron220
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 3/2021

Gołe baby podobają się w zasadzie wszystkim, nawet innym babom – taki wniosek płynie z mądrze napisanej, przemyślanej i udokumentowanej pracy Ewy Stusińskiej. Przypadek sprawił, że niemal równocześnie czytelnik otrzymał portret filmowego pornorynku, przedstawiony przez byłego redaktora naczelnego polskiej edycji „Playboya”, i wnikliwą analizę rynku erotycznych tytułów, na których skupiła się Stusińska. Pewne nazwiska znajdziemy w obu pracach – to nieuniknione, w tej branży wszyscy się znają.

Nie o porównywanie tu chodzi, choć autorzy zajmują się tym samym właściwie tematem – ale Stusińska wybrała trudniejszą metodę: badań przedstawionych jako reportaż. Omawiany przez nią świerszczyk polski (Acheta polonicus), „polski gatunek magazynu pornograficznego z rodziny świerszczowatych występuje na obszarze całego kraju”. I chwała nam, Polakom, za to, acz znaleźć go coraz trudniej, na pewno w wersji papierowej; także i elektroniczna nie jest już „magazynem” sensu stricto, raczej „zbiorem” migających obrazków z gołymi babami. Autorka rozgranicza jednak, całkiem zasadnie, erotykę i pornografię, zwracając uwagę, że linia je dzieląca bardzo jest cienka i umowna – według Alaina de Botton sprawia ona, „że zapominamy o własnych zasadach moralnych, poczuciu estetyki, w zamian otrzymując najbardziej upadlający orgazm”. Brytyjczyk nieco naiwnie – w moim przekonaniu – twierdzi, że pornografia przyszłości będzie „podkreślać inne, wyższe cechy naszego charakteru – prezentowani w niej ludzie będą mądrzy, pracowici, inteligentni. (…) Seksualność zacznie podkreślać wszystko, co w nas najlepsze”. Tę naiwność usprawiedliwia jedno: pisał to przed dekadą. Od tego czasu dostaliśmy nie tylko pana Greya o wielu twarzach, ale i naszą Blankę Lipińską. A także potęgę Pornhuba, Tindera i niezliczonych serwisów sprzedających seksualność każdemu, kto wyrazi ochotę.

Historia polskich świerszczyków jest znamienna – z pewnością „gołe baby” dalej lubiane są przez Polaków, ale gdy po upadku komunizmu oznaczały one wyzwolenie, równanie do Zachodu, otwarcie, z czasem zaczęły się kryć „w internetach”. Stusińska wspomina ponad osiemdziesiąt tytułów (większość rodzimej produkcji!) obecnych na rynku w latach dziewięćdziesiątych – „pornografia stała się ogólnodostępną i demokratyczną rozrywką”, pisze, do momentu, w którym „wybraliśmy hipokryzję”: „Zabrakło cywilnej odwagi, byśmy jako społeczeństwo przyznali, że pornografia jest elementem naszego życia”. Poddaliśmy się presji Kościoła, fałszywych moralistów – bo z jednej strony zniknęły pisma takie jak „Playboy”, ceniony za wysoki poziom zamieszczanych tekstów i wartość artystyczną zdjęć, z drugiej pornografia, daleka od wysublimowanej erotyki, wdarła się nawet do telefonów.

Książka jest smutnym, bo kolejnym portretem kraju, którego obywatele nie radzą sobie z nadmiarami swobód – chętnie brali udział w biciu seksualnego rekordu świata (tak, tak, Polak potrafi!), ale nie są gotowi zaakceptować konwencji stambulskiej przeciwdziałającej biciu kobiet. „Miła robótka” nabiera w tym kontekście zupełnie innego znaczenia – no bo co tym biednym facetom pozostało?…

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ