Sobota, 27 maja 2023
WydawcaRebis
AutorJustine Picardie
TłumaczenieKatarzyna Karłowska
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2022
Liczba stron448
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 5/2023

„They fuck you up, your mum and dad”, pisał Philip Larkin, poeta pełen kompleksów i uprzedzeń. Miał rację, bez wątpienia. Nie wspomniał o rodzeństwie, które też potrafi zdrowo zryć nam beret. Ale przypadek Catherine Dior, młodszej siostry niejakiego Christiana, znanego skądinąd jako projektanta szmat i duftów, jest inny. Nie mam najmniejszego powodu, by nabijać się z Christiana Diora, legendy haute couture, którego nie sposób zepchnąć z piedestału – długo jeszcze dokonania projektantów dnia dzisiejszego mierzone będą miarą klasyków: Chanel, Saint Laurenta, Quant, Diora właśnie. Starszy 12 lat od swej siostry, starał się być jej opiekunem, wykorzystując swoje znajomości, kontakty i możliwości, gdy siostrze mogło grozić niebezpieczeństwo. A mówimy o czasach trudnych, latach II wojny światowej, we Francji do dziś, powiedzieć można, nie rozliczonych – połowa kraju pod rządami marszałka Pétaina, kawalera orderów Virtuti Militari i Orła Białego, szefa kolaborującego z Niemcami rządu Vichy; druga połowa w opozycji, wspierająca Charles’a de Gaulle’a, generała, przywódcę Wolnej Francji, który z Londynu wzywał do oporu. To okres ciemności, wyparcia prawdy, podobnie jak w wielu innych krajach (z Polską włącznie) usprawiedliwienia niecnych czynów swych obywateli.

Justine Picardie niby podsuwa czytelnikom obraz środowiska haute couture lat przed- i tuż powojennych, tym niemniej zdecydowana większość książki poświęcona jest właśnie okresowi wojny, faszystowskim ekscesom, procesom w sądach francuskich i innych, potępieniu i braku kary. Francuzi mają problem z rozliczeniem czasu wojny, zwłaszcza potraktowania obywateli o korzeniach żydowskich – kolaboracji „prawdziwych Francuzów” z hitlerowcami nie da się pominąć. A była to kolaboracja pełną gębą, w szeregach gestapistes français (francuskich gestapowców) znaleźli się przestępcy, ale i policjanci, czarnorynkowi handlarze, szantażyści, oportuniści wszelkiej maści. „Żądza pieniądza niedostrzegalnie przeobraziła się w zdradę”, pisał angielski historyk David Pryce-Jones. Współpraca opłacała się obu stronom.

Nie tylko w czasie wojny. Gorzko brzmią słowa francuskiej znawczyni haute couture, Dominique Veillon: po wyzwoleniu istniał „rynek, który można było odzyskać (…) Czy w takiej sytuacji należało pozbywać się ludzi, którzy się skompromitowali bliskimi kontaktami z wrogiem, ale jednak pozostali niekwestionowanymi zawodowcami?”. Przykro powiedzieć – takie myślenie zdominowało zwycięski Zachód: fachowcy, mimo iż z faszystowskim rodowodem, mogli nadal rozwijać zawodowe kariery – nie tylko w Niemczech, przytulisku wszelkich kanalii „tylko wykonujących rozkazy”.

Przejdźmy do spraw mody, bowiem tego tematu dotyczy książka. W lutym 1947 roku w kamienicy przy avenue Montaigne, siedzibie domu mody Christiana Diora, zgromadzeni widzowie bili brawo na stojąco – nowy pokaz, rewolucyjne projekty, początek epoki New Look. Przypadł do gustu bogatym modnisiom z Nowego Jorku – to „klimat najdoskonalszej nostalgii, z niezrównanym gustem i szacunkiem dla tradycji”, chwali Cecil Beaton, kostiumograf i fotograf mody, a także oficjalny portrecista brytyjskiej rodziny królewskiej. Dla paryżanek – tych zwykłych, korzystających z wyprzedaży i pchlich targów, by dobrać jakiś przyodziewek – prezentowany dwa lata po wojnie nowy styl Diora był wyzwaniem. A mówiąc wprost – powodem do wkurwu. Gdy nieopatrznie zorganizowano sesję zdjęciową w mieście, na targowisku przy rue Lepic, lokalsy obdarły jedną z modelek z ekstrawaganckich szmatek. Co, ku pamięci, uwiecznił fotograf. Czy znalazł się tam przypadkiem, czy też była to ukartowana sesja promocyjna? Żeby było ciekawiej, New Look naraził się także kolegom po fachu – Coco Chanel stwierdziła pogardliwie, że Dior nie ubiera kobiet, „on je wyścieła jak meble”. W Anglii skrytykowano go za nadużycie tkanin. Lepiej powiodło mu się w Niemczech, gdzie, wspierany przez Plan Marshalla, nawiązywał kontakty handlowe z producentami tekstyliów, organizując przy okazji „budujące i pouczające pokazy odzieży”, jak przedstawiała je hamburska gazeta. Catherine, która Niemców nie znosiła, nigdy nie skrytykowała za to brata. Odwdzięczył się jej w specyficzny sposób: swoje słynne perfumy nazwał „Miss Dior”, zaś wiosennej sukni z równie znanej, a klasycznej już linii trompe-l’œil z roku 1949 nadał nazwę „Mille fleurs”. Siostra, razem ze swoim wieloletnim partnerem Hervé’em de Charbonneries, jak ona aktywistą ruchu oporu, prowadziła już wtedy kwiaciarnię nieopodal targu Les Halles. Sukcesy brata interesowały ją mniej.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ