środa, 30 października 2019
WydawcaCzarna Owca
AutorSławomir Koper, Tymoteusz Pawłowski
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2019
Liczba stron272
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 10/2019

Niełatwo o tej książce pisać, jak o każdej zresztą, która – starając się przedstawić racje jednej strony – narusza przyjęty punkt widzenia. Tu w dodatku mamy temat-gorący kartofel, niestygnący od osiemdziesięciu lat: wrzesień 1939. Dlaczego przegraliśmy, czy musieliśmy przegrać, a przede wszystkim: kto jest winny przegranej?

Autorzy przyjęli pozycję badaczy weryfikujących akceptowane poglądy. Zadając pytania, podważają obowiązującą (?) wizję historii. Ich wnikliwość, umiejętność albo po prostu chęć rozgrzebywania i przegrzebywania dziejów godna jest szacunku – w pewnym momencie czytelnik orientuje się jednak, że głównym mitem polskiego września, który autorzy chcą obalić, jest zachowanie marszałka Śmigłego-Rydza, obwinianego in toto za klęskę Polski w 1939. Nie mówią o tym jednak wprost, wybielanie marszałka przeprowadzane jest na wzór przedwojennej reklamy proszku Radion: wrzucamy do balii ufajdanego rydza, by wyciągnąć czystego i pozbawionego skaz.

Problem w tym, że przeciętny czytelnik, któremu przez dekady podsuwano jednoznacznie negatywną ocenę Rydza – pozbawiony doświadczenia, nie przygotował planu, nie panował nad sytuacją, w końcu zdezerterował z pola walki, uciekając do Rumunii – nie jest w stanie wczytać się w niuanse. Zwłaszcza że obrona Rydza przedstawiona przez autorów jest nie bezzasadna…

„Edward Śmigły-Rydz to jedna z najtragiczniejszych postaci naszej historii. (…) Dzieli Polaków i napawa nas wstydem” – to Paweł Łepkowski w ostatniej „Rzeczy o historii” z 30 sierpnia 2019. Koper i Pawłowski rozdział po rozdziale prowadzą czytelnika swojej książki do konkluzji w zasadzie jednoznacznej: „Był dowódcą, który nie przegrał żadnej bitwy – najlepszym polskim wodzem co najmniej od czasów Jana III Sobieskiego”. Mocne. Znienawidzony we wszystkich środowiskach politycznych po 1939 roku, oczerniany, bo nie znalazł śmierci na polu bitwy – a przecież przez granicę Rumunii przeszedł wraz z wojskiem, by kontynuować działania bojowe. Opluwany, bo w ostatnim rozkazie zabronił żołnierzom potyczek z Rosjanami: „Z Sowietami nie walczyć”, zarządził, łagodząc to dodatkiem: „tylko w razie natarcia z ich strony czy próby rozbrojenia naszych rozdziałów”. Wspomniany Paweł Łepkowski nazywa to radiowe orędzie „haniebnym rozkazem” i pyta, czy nie był „aktem zdrady”.

Obawiam się, że nie dojdziemy już nigdy ani do motywacji Rydza, ani do uzasadnienia ataków jego oponentów. Rydz przygotował w 1941 roku długi elaborat, w którym tłumaczył swoją – i, ogólnie, polską – politykę. Wojna musiała wybuchnąć, Polska nie mogła jej uniknąć. Co do tego zgadzają się wszyscy, diametralne różnice pojawiają się w ocenach stanu przygotowań kraju do konfliktu, wyposażenia armii, morale żołnierzy (Koper i Pawłowski nie zapominają o etnicznych korzeniach sporej liczby żołnierzy, co, zwłaszcza po przesunięciu się wojsk polskich na wschód, miało wpływ na rosnący poziom dezercji), doświadczenia dowódców, aktualności planów. Według nich mogliśmy się bronić, i to nawet długo – polskie armie miały wycofać się na wschód, tam przegrupować, zebrać siły do dalszej walki i uderzać na Niemców. „Najazd bolszewicki uniemożliwił wykonanie tego planu”, pisał Rydz w swoim ostatnim rozkazie wydanym w Craiovej 20 września 1939. Czy rzeczywiście byłoby to możliwe, pozostaje do dziś sporne…

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ