
Na pierwszy rzut oka Madera to spełnienie marzeń – wyspa wiecznej wiosny, malowniczych górskich szlaków, unikalnego systemu lewad, czyli kanałów i akweduktów, i wina, które rozsławiło ją na świecie. Aleksandra Skibińska szybko jednak zdejmuje tę pocztówkową maskę. Zamiast przewodnika dostajemy reportaż o codziennym życiu, o kulturze, zwyczajach czy kuchni. Przeczytamy też o tym, jak wyspa ulega presji przyjezdnych, jak rozwój turystyki niszczy to, co tradycyjne, unikatowe, jak zmienia krajobraz społeczny i gospodarczy. To turystyka napędza budowlany boom, winduje ceny nieruchomości i przyciąga inwestorów marzących o raju na własność. To ona także odpowiada za groteskowe obrazki rodem z kurortów – jak na przykład turyści paradujący po ulicach Funchal w skąpym bikini czy z ręcznikiem owiniętych wokół bioder.
W tle przewija się też pytanie o granice – czy Madera pozostanie sobą, gdy masowa turystyka zdominuje każdy jej zakątek?
Ten kontrast między romantycznym wyobrażeniem a twardą rzeczywistością stanowi największą siłę książki.
Autorka, dziennikarka, redaktorka, częsta bywalczyni na Maderze w charakterze turystki, wreszcie wspólnie z mężem – kapitanem żeglugi wielkiej – kupiła tam swój własny dom. „Moja Madera” to jej osobista opowieść o wyspie. Z wrażliwością opisuje przyrodę, codzienność mieszkańców oraz wyjątkową kulturę Madery. Ale pisze też o tym, że nie zawsze blaski potrafią przysłonić cienie.
Książka skłania do refleksji nad tym, jak turystyka zmienia miejsca i czy możliwe jest znalezienie równowagi między zachwytem przybysza a potrzebą ochrony dziedzictwa i codzienności mieszkańców.













