Czwartek, 27 października 2022
WydawcaMedia Rodzina
AutorGrzegorz Gortat
RecenzentMaria Kulik
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2020
Liczba stron120
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 12/2020

Niewielka objętościowo książka ani na chwilę nie pozostawia czytelnika obojętnym. Początek tej wakacyjnej historii nie zwiastuje ważnych pytań i problemów, z jakimi przyjdzie się zmierzyć bohaterom.

Akcja rozwija się stopniowo, czytelnik nie domyśla się, dlaczego nastoletni Patryk spędza lato w mieście, zamiast wyjechać, dlaczego niechętnie wychodzi z domu, woli chłodniejsze dni, kiedy to zakłada koszulę z długim rękawem i przemyka się bocznymi uliczkami podczas spacerów. Najchętniej przebywa w muzeum, gdzie kontempluje obrazy dawnych (Monet) i współczesnych (Hopper) mistrzów, zwłaszcza te, które związane są z morzem. Przez kilka pierwszych rozdziałów nie wiemy, skąd napięta atmosfera w domu, dlaczego Patryk nie chodzi do szkoły, dlaczego zakupy, choć ciężkie, pakuje do jednej torby.

Co wydarzyło się podczas ubiegłorocznych wakacji, dowiadujemy się ze wspomnień, pisanych kursywą. W ten sam sposób autor opisuje działania Patryka, jego plany, które stopniowo poznajemy, i cel, jaki pragnie osiągnąć poprzez swój desperacki czyn.

Ważną postacią w rozwoju akcji okazuje się być strażnik muzeum, którego intryguje zachowanie chłopca. Doświadczony własnym, osobistym nieszczęściem, domyśla się przyczyn buntu, rozgoryczenia i chęci ukarania całego świata za swoje niezawinione kalectwo. To uświadamia Patrykowi, że nie wszystkie nieszczęścia, jakie na nas spadają, są przez nas zawinione.

Próbę zniszczenia wartościowego obrazu, udaremnioną przez strażnika, poprzedza własnoręczne spalenie całego dorobku plastycznego utalentowanego chłopca. W ten sposób Patryk zamyka artystyczny rozdział swojego życia, wiedząc, że nigdy nie będzie mógł malować.

Wolno, bardzo wolno bohater odbudowuje swoje życie. Okazuje się, że pomocne będą nie tyle terapie psychologiczne, ile zetknięcie się z innym, równie autentycznym nieszczęściem i  mobilizacja, aby zrobić coś dla innych. Morze, z którym wiąże się tragedia Patryka, powoli się oddala i tak też należy, jak sądzę, rozumieć symbolikę podtytułu. Kiedy chłopiec mówi: „Jestem kaleką, co nie znaczy, że mam się uważać za gorszego od innych”, kiedy podejmuje decyzję o powrocie do szkoły i o powtórnym wyjeździe nad morze, wiemy już, że zaczął się „Odpływ”. Niemałą rolę w przemianie bohatera odgrywa wiara, rozumiana jako zawierzenie. Tu również widać wpływ pana Bernera; dobrze, że elementy metafizyki pojawiają się we współczesnej literaturze dla młodzieży, nieczęsta to rzecz.

Problematyka opisana przez autora nie jest w literaturze nowością, ale takie sytuacje, gdy jedna chwila zmienia całe życie i zmusza do podjęcia nowych wyzwań, cały czas się zdarzają i dobrze, że pisarstwo podejmuje takie tematy. Mnie nasuwały się skojarzenia z powieściami Katarzyny Ryrych („Jasne dni, ciemne dni”), twórczością Cronina i Clifforda, wreszcie z filmem „Supernova”. W tych utworach jedna chwila zmienia ludzkie życie, a bohaterowie muszą ponosić konsekwencje nie swoich wyborów. Dobrze, że ukazała się książka, która takie tematy osadza we współczesności.

 

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ