Wtorek, 3 lipca 2018
WydawcaArcana
AutorWiesław Helak
RecenzentTomasz Zbigniew Zapert
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2018
Liczba stron300
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 6/2018

Tytuł książki Wiesława Helaka, który do panteonu naszej prozy wpisał się już powieścią debiutancką – „Lwowska noc” – siłą rzeczy kojarzy się z opus magnum Elizy Orzeszkowej. Obydwa tytuły świadczą o naszej kresowej Atlantydzie. Tu nasuwają się również paralele z inną prozatorską krynicą polskości kresowej – „Nadberezyńcami” Floriana Czarnyszewicza.

Helak osadza fabułę w pobliżu Husiatynia, gdzie majątek rodowy dziedziczy Konstanty, postać o skomplikowanych kolejach losu. Wychowany patriotycznie i po bożemu – w wieku nastoletnim buntuje się przeciwko staroświeckości, jak postrzega hołdowanie przeszłości i katolickim zasadom. Aspirując do bycia Europejczykiem, wyrzeka się rodzimych tradycji. Polskość jawi mu się niczym obciążenie (skąd my to znamy?) na drodze do stojącej otworem i pełnej splendorów kariery pośród kamaryli cesarza Franciszka Józefa. Ale na szczęście przychodzi opamiętanie. Wraz z rozpadającym się – pod wpływem gwałtownego obrotu koła historii – porządkiem ustalonym podczas Traktatu Wiedeńskiego Konstanty przeżywa duchową metamorfozę. Ze zdwojoną siłą rozpala się w nim patriotyzm. Dla Polski, której miraż zaczyna przybierać coraz realniejsze kontury, gotów zaryzykować własne życie. Nieraz będzie mu to dane. W nadchodzącym stuleciu Zbrucz niejednokrotnie spłynie krwią. Polską, rosyjską, żydowską, rusińską… Ale fabuła tej powieści, nasyconej malarskimi opisami (koni w pierwszym rzędzie), subtelnym językiem, a także – a może zwłaszcza – transcendentalną atmosferą toczy się nie tylko w arkadyjskim pejzażu Podola. W tle błyszczy Wiedeń, jak się zdaje protoplasta europejskiej metropolii wieloetnicznej i wielokulturowej. Do roli stolicy Ukrainy budzi się z wielowiekowego letargu Kijów. A pierwsze boje kadrówki zwiastują narodziny II Rzeczpospolitej.

To proza arcypolska. Ale także uniwersalna. Pokazująca, jak w obliczu pojawiających się barbarzyńców z czerwonymi sztandarami, sukcesywnie dewastujących wszystko, co było i usiłujących tworzyć na trupach nowy porządek świata, można zachować człowieczeństwo.

Helak na własnej skórze odczuł nieprzemijającą aktualność starorzymskiej sentencji: habent sua fata libelli. Zasłużona i zacna oficyna Trio, z którą był uprzednio związany, zmarła śmiercią bankruta. Zdawało się, że po nowy utwór pisarza już uznanego edytorzy ustawią się w kolejce. Owszem, pewne prężne wydawnictwo wyraziło zainteresowanie drukiem, lecz zażądało zmian w tekście, autor odmówił i jak na rasowego literata przystało opublikował książkę własnym sumptem w nakładzie kilkudziesięciu egzemplarzy, ofiarowanych przyjaciołom. Rekomendacje dwóch z nich – Wacława Holewińskiego i Krzysztofa Masłonia – sprawiły, że wydania „Nad Zbruczem” podjęło się wydawnictwo Arcana. Ku radości licznych – jak mniemam – czytelników. Mnie wystarczył pierwszy akapit tej prozy, bym poddał się czarowi nieprzerwanej lektury przez stron bez mała trzysta.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ