Wtorek, 5 maja 2020
WydawcaWydawnictwo Literackie
AutorRoman Jasiński
RecenzentTomsz Zbigniew Zapert
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2020
Liczba stron816
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 4/2020

Pierwszą część wspomnień Romana Jasińskiego, zatytułowaną „Zmierzch starego świata 1900-1945”, przeczytałem z zapartym tchem, toteż niecierpliwie oczekiwałem ciągu dalszego. Autor, pianista po fachu, przez niemal ćwierćwiecze odpowiadał w Polsce Ludowej za muzykę emitowaną na antenie Polskiego Radia. Jego powojenne wskrzeszenie opisuje tak: „22 marca 1945: Warunki pracy nadal fatalne. Do dziś nie posiadam do dyspozycji ani biurka, ani nawet krzesła. W jedynym studiu, jakie mamy, ciasnota panuje wprost nieopisana, bo wszystkie idące w eter audycje są zeń nadawane. (…) Do tego dochodzą jeszcze wszystkie próby, no i nasze noclegi ze Szpilmanem. (…) Załatwianie potrzeb fizjologicznych przedstawia się zgoła tragicznie. Do niedawna korzystaliśmy z niezbyt odległej, bardzo przyzwoitej podziemnej ubikacji, która przecie ostatnio kompletnie zalana wodą nie nadaje się już do użycia. W biurze, we względnie przyzwoitym stanie, był klozet prezesa, do którego klucz wydawano tylko osobom budzącym zaufanie. Niestety po bankiecie, który się odbył z okazji otwarcia nowej stołówki, zalany kompletnie mistrz Dardziński w niewytłumaczalny sposób dotarł do tego pomieszczenia i muszlę kompletnie zdemolował”.

Od początku radio stało się tubą propagandową „władzy ludowej”, o czym Roman Jasiński – syn bankiera – pisze rzetelnie, przyznając się nawet do oportunizmu wyrażanego choćby w akcesie do PZPR! „5 II 1947 odbył się w Warszawie wybór Bieruta na prezydenta. W związku z tym wynikła okropna gafa. Gdyśmy nadali w radiowym programie, wnet po transmisji z sejmu, »Polonię« Elgara, gdzie przecież wyraźnie na początku pobrzmiewa hymn »Boże, coś Polskę!«. Nie bardzo pasował on do tej uroczystości, toteż ówczesny nasz dyrektor programowy, Zygmunt Młynarski, gorliwiec i zawzięty partyjniak, wściekł się i przybiegłszy do studia spikerskiego, kazał sobie dać tę trefną płytę, którą porwawszy, rozbił o biurko na drobne kawałki”.

Ale swój diariusz prowadzi głównie z towarzyskiej perspektywy. Od kuchni widzimy: Karola Szymanowskiego, Jana Lechonia, Antoniego Słonimskiego, Jarosława Iwaszkiewicza, Artura Rubinsteina, Witolda Lutosławskiego, Bohdana Wodiczkę, Jerzego Waldorffa, Stefana Kisielewskiego, Pawła Hertza, Zygmunta Mycielskiego, Bernarda Ładysza…

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ