środa, 22 marca 2017
WydawcaŁośGraf
AutorAdam Waga
RecenzentJanusz Drzewucki
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2007
Liczba stron48


Niewykluczone, że na zbiorek ten nie zwróciłbym w ogóle uwagi. Nie dość,
że nazwisko Adam Waga nic mi nie mówi, to na dodatek na okładce „Obola”
próżno szukać jakiejkolwiek informacji o autorze – czy to biograficznej, czy
bibliograficznej. Zapewne pominąłbym tę książkę, gdyby nie ofiarował mi
jej sam autor, którego – jak się okazało – znałem i nie znałem.

Inaczej mówiąc, Adam Waga to pseudonim. I niech nikogo nie
zwiedzie początek wiersza „Samosąd”: „Nazywam się Adam Waga”.
Czyj pseudonim? Tego zdradzić nie mam prawa, nie zostałem do tego
upoważniony.
Powiem tylko, że to ktoś od dawna zajmujący się literaturą,
kto z literatura związał bodajże całe swoje życie i może pochwalić
się nie lada dorobkiem krytycznoliterackim, redaktorskim, wydawniczym. To ktoś, kto jest znawcą poezji, czego dał niejeden dowód, ale
kogo o pisanie wierszy nawet nie podejrzewałem.

Poezja Adama Wagi jest erudycyjna i elokwentna, silnie osadzona
w tradycji literackiej. Znajdziemy w „Obolu” polemikę z Wisławą Szymborską,
odesłanie do Zygmunta Kubiaka, dedykację dla ks. Jana Twardowskiego,
cytaty z Juliana Przybosia i Zbigniewa Bieńkowskiego, motto
z Szekspira. W jednym z wierszy, zatytułowanym „Litania synów”, przywołani
zostali, zapewne nieprzypadkowo, poeci: Janicjusz, Kasprowicz,
Orkan, Pigoń, Ożóg.

Ale to tylko połowa prawdy o liryce Wagi, że jest to poezja uczona.
Jest to także, a może nawet przede wszystkim, liryka pisana z wielkim
talentem, ze świadomością i przekonaniem, że poezja bywa także
formą zabawy. Waga ma słuch poetycki jak mało kto i na dodatek
operuje, jak to się mówi, szeroką paletą barw, to znaczy korzysta
z najprzeróżniejszych form poetyckiej ekspresji. Pisząc w „Odpowiedzi
przyjacielowi”: „Sensu jest tyle,/ ile bezsensu.// Celu jest tyle,/ ile
bezcelu”, Adam Waga daje nam ponadto do zrozumienia, że nie ma
poezji bez ironii i autoironii.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ