środa, 20 kwietnia 2011
WydawcaNowy Świat
AutorWitold Horwath
RecenzentŁukasz Gołębiewski
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2011


Po raz drugi Witold Horwath ulokował akcję swojej powieści gdzieś
w Ameryce Południowej, podobnie jak poprzednio nie dbając wiele
o realia. Razem z wcześniejszymi książkami: „Ptakonem” i „Ultra Montaną”
tworzy ona jakby tryptyk (bardzo zróżnicowany stylistycznie) na
temat winy i konsekwencji złych uczynków, bo nie zawsze kary. Prozę
Horwatha połyka się, wartka akcja nie pozwala oderwać się od lektury
i nie inaczej jest z „Panną Winą”, tu jeszcze sprytnym zabiegiem
są śródtytuły, które zapowiadają atrakcje na kolejnych stronach. Po
bardzo ciekawych portretach kobiecych z poprzednich książek, tym
razem tytułowa bohaterka nie przekonuje, może pociąga seksualnie,
ale jest przeciętna, żeby nie powiedzieć nijaka. Za to obiekt jej westchnień
– surowy, ale i sprawiedliwy pan Prawo – to postać, dla której
zapewne zadrżałoby niejedno dziewczęce serce i to jego doświadczenia
są najciekawsze w powieści, przy czym moralność sędziego
jest charakterystyczna dla powtarzających się w prozie Horwatha poglądów
na temat kary – ma ona chronić społeczeństwo przed złem;
choćby potencjalnym.

Jest kilka rzeczy, które mi się w tej powieści nie podobają. Przede
wszystkim położone jest zakończenie. Autor wyraźnie nie chciał zostawić
czytelnika z happy endem rodem z tanich romansów i rozumiem
go. Przyznam, że przez cały czas czytania powieści czekałem, kiedy
tu się stanie coś złego – i nic się nie stało, a szkoda. Zakończenie jest
niefortunną próbą wytłumaczenia się z wymowy powtarzających się
w książce scen batożenia kobiet. Coś mi się zdaje, że autor wystraszył
się swojej śmiałości, choć sceny te bynajmniej nie gorszą.
Denerwuje mnie pojawiający się slang, jeszcze może ujdzie gdy
mamy dialogi młodocianych gangsterów, ale panna Wina mogłaby zachować
jednolity styl języka, najlepiej jednak literacki.
Zastrzeżenia nie zmieniają całościowego obrazu – Horwath ma
świetne pomysły na fabułę, potrafi budować napięcie, umiejętnie wprowadza
elementy powieści przygodowej, a ostatnio – coraz chętniej –
romansu. Szkoda, że publikuje tak rzadko.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ