Treść tej wybornej publicystyki historycznej wyjaśnia jej podtytuł brzmiący: „Jak Rosja i Niemcy dogadywały się kosztem Polski”. Dodajmy – na przestrzeni ponad czterystu lat. Autorzy ujawniają mało znane fakty i zgoła nieznane archiwalia, akcentując, że reperkusje niepohamowanej żądzy dominacji naszych sąsiadów zawsze kończyły się ludzkim cierpieniem.
Postępujący od początku XVIII wieku kryzys Rzeczpospolitej Obojga Narodów stał się fundamentem rozwoju – a niebawem także hegemonii – Prus i Rosji. Władcy tych państw już wtedy zauważyli, że słabość Polski rzutuje na ich siłę. Skoordynowali zatem działania, systematycznie zacieśniając współpracę. Jej apogeum stanowił pakt Ribbentrop-Mołotow. Jesienią roku 1939 roku: „otworzył on bramy piekła dla narodów Europy Środkowej i Wschodniej – od Finlandii oraz państw bałtyckich po Rumunię”. Zarówno Niemcy, jak i Rosjanie zdawali sobie sprawę, że podporządkowanie tych terytoriów zagwarantuje im pokaźny wzrost gospodarczy, a co za tym idzie – mocarstwowość. Tym sposobem Moskwa mogła realizować swe interesy na dwu kontynentach, a Berlin otworzył sobie pole ekspansji znaczonej odwiecznym hasłem Drang nach Osten. Współdziałanie naszych rosnących w siłę sąsiadów zawsze było opakowane staranną – i skuteczną – propagandą. Zaś więzi pomiędzy nimi nierzadko cementowały związki dynastyczne.
Grzegorz Kucharczyk i Krzysztof Rak bardzo solidnie podeszli do omawianego zagadnienia. Dowodem olbrzymia bibliografia, wskazująca na źródła polsko-, niemiecko-, rosyjsko- i angielskojęzyczne. Poszczególne rozdziały wieńczą pieczołowite przypisy, obcujemy z mapami obrazującymi rozmaite epoki, jak również z konterfektami dramatis personae. Między innymi Władimirem Putinem. „Szybko wyrobił sobie wizerunek młodego, silnego, skutecznego i reformatorskiego przywódcy. Był przeciwieństwem swojego poprzednika. W Niemczech tymczasem zakończyła się epoka Helmuta Kohla. W październiku 1998 roku po wyborach do Bundestagu nowym kanclerzem został socjaldemokrata, Gerhard Schröder. Na początku wydawał się nie być zainteresowany pielęgnowaniem specjalnych stosunków z Moskwą. Nie mógł znaleźć wspólnego języka ze schorowanym i nie zawsze przytomnym Jelcynem. (…) Dojście Putina do władzy zmieniło jednak tę sytuację. Kreując wizerunek młodego, prozachodniego pragmatyka i zwolennika zdecydowanych reform, potrafił nawiązać dobry kontakt ze Schröderem. Wykorzystał do tego swoją znajomość niemieckiego z czasów, gdy zajmował się szpiegostwem na terenie NRD, ale także pewne biograficzne uwarunkowania. Schröder i Putin wywodzili się ze społecznych nizin, a na szczyt udało im się dojść dzięki pracy, samozaparciu i pewnej dozie szczęścia. (…) Już po pierwszym spotkaniu prezydenta Federacji Rosyjskiej i kanclerza Niemiec było jasne, że istnieje między nimi pewnego rodzaju osobista chemia”.