Wtorek, 15 kwietnia 2025
WydawcaCzarne
AutorSiddhartha Mukherjee
TłumaczenieJan Dzierzgowski
RecenzentMirosława Łomnicka
Miejsce publikacjiWołowiec
Rok publikacji2024
Liczba stron528
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 3/2025

Ponieważ w Polsce wszyscy znamy się na medycynie lepiej niż niejeden lekarz, więc wydawnictwo popularnonaukowe o tej tematyce nie może przejść bez echa. Tym bardziej że tytuł jest atrakcyjny literacko. „Pieśń komórek” brzmi intrygująco, a podtytuł: „Nowa epoka medycyny” zaciekawia i wiele obiecuje. We wstępie autorzy przypominają historię odkrycia komórki, które, jak to często bywa w dziejach ludzkości, miało nieco przypadkowy charakter. Dwóch naukowców, Matthias Schleiden i Theodor Schwann zauważyli frapującą zbieżność w zakresie budowy tkanek zwierząt i roślin i tym samym arcyważny i uniwersalny fakt, że organizmy zwierząt i roślin wykorzystują ten sam budulec, a mianowicie komórki. Książka nawiązuje do tego przełomowego wydarzenia, by snuć opowieść o dalszych losach podstawowej jednostki organizacyjnej istot żywych.

Autor jest urodzonym w Delhi amerykańskim onkologiem i hematologiem, naukowcem, czynnym lekarzem i autorem wielu książek. Pisze wyjątkowo zajmująco, a jego poprzednia książka „Cesarz wszech chorób. Biografia raka” otrzymała Nagrodę Pulitzera. Ta książka zapewne również stanie się ważnym wydarzeniem. Opowiada nam, laikom, o możliwościach i wykorzystaniu zmodyfikowanych komórek, a ludzi, którzy doświadczyli terapii komórkowej, nazywa innymi ludźmi, dając nam wgląd w ich choroby i proces zdrowienia. To pacjenci z lekooporną depresją, cukrzycą typu 1, starsi ludzie po zawałach i cała rzesza innych chorych, którym nowe technologie manipulacji i modyfikacji komórkowych mogą przynieść pomoc. Od końca lat trzydziestych XIX wieku, kiedy to dwaj naukowcy odkryli komórki, do dziś medycyna przeszła całkowitą przemianę, a w zasadzie rewolucję. Traktuje człowieka jako ekosystem komórek i prawie każdą chorobę możemy analizować jako skutek niewłaściwego funkcjonowania określonych systemów komórek, a zatem leczenie powinno się koncentrować na owych systemach. Zastanawiając się nad fenomenem komórki, autor przypomina, że życie każdego z nas na początku było nie czym innym, jak tylko pojedynczą komórką, jednokomórkowym zarodkiem. Tłumaczy, jak wiele musiało minąć czasu, abyśmy ten proces przemiany od jednej komórki do w pełni ukształtowanego człowieka zrozumieli i wskazuje, jakie panowały po drodze, dziś brzmiące śmiesznie, koncepcje złożoności tych procesów. Nauka długo nie mogła ich pojąć i rozwikłać.

Książka jest bogato ilustrowana, co historię odkryć pierwszych biologów komórkowych czyni ciekawszą, bo unaocznia czytelnikowi, na jakim nieskomplikowanym sprzęcie pracowali. Ilustracje pomagają też w zrozumieniu procesów, które w komórkach zachodzą, ale nie można zobaczyć ich gołym okiem.

Początkowe rozdziały opowiadają historię patologii, opisują odkrycie komórki patogennej, co pozwoliło na zidentyfikowanie źródła zachorowań oraz zrozumienie procesów chorobotwórczych, a z czasem także na opracowanie metod ich blokowania. Autor, opisując współczesne przypadki medyczne, przyznaje się i do swoich pomyłek diagnostycznych, kiedy to zapomniał o nierozłącznej triadzie w chorobie: zarazki, komórki, ryzyko. Zarazkowa teoria chorób odmieniła medycynę, o czym dziś czytamy z zapartym tchem, ale i z ulgą, że przyszło nam żyć już po tak przełomowych odkryciach.

Komórka, jej mechanizm działania, pozostawała przez lata czarną skrzynką, której zapisu nie umiano odczytać. Podróż w jej głąb jest fascynująca tym bardziej, że Siddhartha Mukherjee jest znakomitym przewodnikiem, który specjalistyczną wiedzę przekazuje w sposób niezwykle przystępny. Tytuły rozdziałów zachęcają (m.in o komórce obywatelskiej, kontemplującej, czy o komórce dyrygentce), zaciekawiają jak dobre thrillery (np. o komórce, przy którejś ktoś majstrował). Choć dla autora biologia komórkowa nie ma żadnych tajemnic, to przyznaje, że ostatnia pandemia Covid-19, uzmysławia, jak wiele jeszcze trzeba się nauczyć. Dla nas, czytelników, książka może być pierwszym ważnym krokiem na komórkowym księżycu.

PS. W książce nie zabrakło wspaniałych książkowych przywołań: pisząc o depresji, autor przypomina piękny wiersz o mgle Carla Sandburga, zastanawia się nad fenomenem książki Kazuo Ishiguro „Nie opuszczaj mnie”. Tłumaczy też tytuł „Pieśń komórek”: słowo „pieśń” rozumienie jako sygnał więzi i współpracy. Książka uzmysławia, że pieśń komórek dopiero się zaczyna.

OCEŃ KSIĄŻKĘ