środa, 31 lipca 2019
WydawcaWielka Litera
AutorDominika Buczak
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2019
Liczba stron318
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2019

„Panna Mania cudnie gra na mandolinie” – zachwalał Marian Hemar, a powtarzały liczne polskie wykonawczynie, i przed, i po wojnie. Mania, bohaterka książki Dominiki Buczak, gry na żadnym instrumencie nie posiadła, jest prostą dziewczyną spod Otwocka, która zrządzeniem losu trafia do Warszawy i bierze aktywny udział w jej odbudowie – „temi ręcami” stawia MDM, przekonana o słuszności komunistycznej idei. Długo nie dopuszcza wątpliwości, pojawiają się dopiero w latach pięćdziesiątych, gdy samokrytykę składa sam Józef Sigalin, główny architekt nowej stolicy. A potem powoli zaczyna we wszystko powątpiewać, bo też wszystko się zaczyna walić: syn dowiaduje się, że oficjalny ojciec jest jedynie dawcą nazwiska, mąż przyznaje się do romansu z zaprzyjaźnioną sąsiadką…

Nie o to jednak w tej powieści chodzi, o śledzenie zachowań poszczególnych pokoleń – bo przecież pojawiają się tu ocaleli z wojny rodzice czy nawet dziadkowie, Mania i jej mężczyźni to budowniczy Warszawy, dzieci należą już do pokolenia pamiętnego roku 68′ – i tego Mania już nie rozumie, starcia wewnątrzpartyjne są dla niej niezrozumiałe. To nie potępienie kobiety reprezentującej owe lata, tak po prostu było – zderzały się przekonania wpojone tuż po wojnie z nowym spojrzeniem na świat. Nie zawsze udało się to pogodzić.

Nieoczekiwanie złożona opowieść – z jednej strony sztywne reguły, które prowadzą bohaterów przez tak czy inaczej ułożone życie, z drugiej piętrzące się wątpliwości: czy rzeczywiście obowiązywać ma jeden model? Bo nieoczekiwanie niektóre wierzenia rozsypują się, tracą rację bytu. I nawet tym najbardziej oddanym idei „przodownikom” zaczyna brakować argumentów.

Nie dziwi mnie, że autorka zapowiada dalszą część (części?), zasypując czytelnika detalami – kuchni, architektury, mody, wychowania osesków, by wymienić kilka tylko – musiała zorientować się, że zabrakło jej miejsca na poprowadzenie wątku ludzkich przypadłości. Może zresztą będą one bardziej frapujące, na placu Konstytucji bowiem nie dochodzi do jakichś spektakularnych wydarzeń…

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ