W ramach kultury komiksu, coraz widoczniej zalewającej
rynek oferty wydawniczej dla młodzieży,
pojawiają się także pozycje niesłużące wyłącznie
rozrywce. Niniejsza ma również, a może
przede wszystkim wymiar dydaktyczny. To dobrze,
bo niestety młode pokolenie ma wiedzę historyczną
nader mizerną, dopiero od kilku lat nasze
władze usiłują zachęcić je do bliższego zaznajomienia
się z dziejami ojczyzny – patrz choćby
rozmaite inicjatywy pod egidą Muzeum Powstania
Warszawskiego, inscenizacje bitew, filmy dokumentalne TVP tudzież
kanał TVP Historia, który jest niestety trudno dostępny. Tyle tylko, iż
„Płaszcz Ajewskiego” jest dosyć naiwny fabularnie. Odnoszę wrażenie,
że scenariusz nie został dopracowany. Walory plastyczne zdecydowanie
dominują nad ubożuchnym tekstem zawartym w dymkach.

Bohaterem komiksu jest Eugeniusz Ajewski, ps. Kotwa, zastępca
dowódcy kompanii „Witala” z pułku „Baszta”, walczący w okolicach ulicy
Belwederskiej. Przed wybuchem wojny zamówił tytułowy płaszcz
u żydowskiego krawca. I właśnie to palto w czasie walk kilkakrotnie uratowało
mu życie. Komiks przedstawia rozmaite powstańcze historie.
Na przykład opowieść o białym arabie wyprowadzonym z wyścigów
konnych – powstańcy wykorzystywali go do transportowania jedzenia,
co wyglądało dość egzotycznie wśród barykad stolicy. Albo dzieje kilkudziesięciu
bezdomnych kotów, krzątających się na linii frontu.