Wiosną zeszłego roku przy okazji budowy apartamentowca na warszawskim Muranowie, na rogu al. Jana Pawła i ul. Mordechaja Anielewicza zostały odkopane fundamenty przedwojennej kamienicy przy nieistniejącej ul. Gęsiej. Przez dziury w ogrodzeniu każdy mógł zobaczyć pozostałości piwnic i starych murów. Rozpoczęła się dyskusja nad dalszymi losami odkrytych fundamentów. W końcu to część, Warszawy naznaczona przez Zagładę. Inicjatywę, by zachować przynajmniej ich część, poparł m.in. prof. Jacek Leociak, współautor (wraz z Barbarą Engelking) monumentalnej książki „Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście”. W jego najnowszej książce przeczytamy, że Muranów to specyficzne osiedle posadowione na ruinach getta. Część budynków została zbudowana z jego gruzów, a nawet, jak głosi miejska legenda, przy produkcji gruzobetonu przemielone zostały też kości.
„Bardzo dużo jest nieistnienia na Muranowie” – wskazuje autor. Rzeczywiście, przechadzając się po okolicy, nie natkniemy się na ślady po poprzednich mieszkańcach, którzy tu prowadzili sklepiki, składy, magazyny, pracownie, fabryczki i wytwórnie. Wszystko zapadło się pod ziemię. To w ziemi kryją się fundamenty domów, bunkrów, łuki piwnic, przedmioty codziennego użytku, a nawet ludzkie szczątki. To w muranowskiej ziemi zakopano Archiwum Ringelbluma. Ale współcześnie życie w dzielnicy, która została zrównana z ziemią po straszliwych wojennych doświadczeniach, a którą po wojnie z gruzów wyniósł architekt Bohdan Lachert, toczy się dalej.
Opowieść o Muranowie prof. Leociaka jest bardzo osobista, przejmująca, to bardzo potrzebna książka, która podtrzymuje pamięć o dawnych, żydowskich mieszkańcach Warszawy.