„Przytulanie jest niezbędne do życia. Podobno człowiek potrzebuje czterech uścisków dziennie, żeby jako tako funkcjonować, ośmiu jeśli chce być zdrowy, a jeśli chce się rozwijać, to nawet kilkunastu. To nie bajki, to psychologia”. Najnowsza powieść Nataszy Sochy inspirowana jest prawdziwą historią emerytowanego nauczyciela Davida Deutchmana, który podczas pobytu w szpitalu w 2005 roku, po skończonych zabiegach rehabilitacyjnych, zatrzymał się na oddziale dziecięcym. Poruszony losem płaczących noworodków, zapytał, czy nie znalazłoby się dla niego jakieś zajęcie. Tego dnia udało mu się utulić do snu pierwszego malucha. Wkrótce zatrudniono go jako profesjonalnego „przytulacza” dzieci, które z różnych powodów nie mogły liczyć na dotyk własnych rodziców.
Główny bohater „Pokoju kołysanek” – Joachim – to 85-letni samotny pan, który pomaga jako wolontariusz na oddziale neonatologii. Dotykane lub brane przez niego na ręce wcześniaki słuchają przeróżnych opowieści z życia starszego pana i w cudowny sposób nabierają sił, walczą o życie, przybierają na wadze i zdrowieją. Okazuje się, że dwa lata niezwykłej pracy Joachima wpływa nie tylko na te małe istotki czy osoby, które spotyka po drodze, ale również na samego bohatera, który dzieląc się z wcześniakami swoimi wspomnieniami, próbuje rozliczyć się ze swojego życia i decyzji, które kiedyś podjął. Najboleśniejsze są opowieści z okresu młodości, kiedy po skończeniu studiów opuścił rodzinne strony i zatrzymał się na dwa lata w Obornikach, gdzie pracował w domu dziecka. Tam właśnie spotkał swoją pierwszą i jedyną miłość w życiu, a także zaprzyjaźnił się z osieroconymi dzieciakami. Czy dobrze zrobił, wyruszając w dalszą podróż? Jak mogłoby potoczyć się jego życie, gdyby został w Obornikach? Czy może liczyć na wybaczenie osób, które kiedyś zawiódł?
Wzruszająca, inspirująca i piękna opowieść Nataszy Sochy poruszy z pewnością niejedno czytelnicze serce. Gorąco polecam na długie zimowe wieczory.