
„Ten kraj już od jakiegoś czasu stoi nad otchłanią”, oświadcza jeden z bohaterów, który postanawia uratować ojczyznę przed chaosem i barbarzyństwem. Pragnie zadbać o przywrócenie porządku i praworządności. Na własnych warunkach, wedle własnego kodeksu przyzwoitości i sprawiedliwości. Siłą napędową jego i jemu podobnych są fanatyzm, strach i nienawiść – mordercza mieszanka, która popycha ten świat w otchłań. „Obrońca” wypowiada wojnę w imię ocalenia cywilizacji, „wojnę o utrzymanie naszego sposobu życia”. „Naszego”, czyli jakiego? „Akcja tej powieści nieustannie balansuje na pograniczu rzeczywistości i fikcji”, napisał jeden z recenzentów. Dlatego tom siódmy kryminalnej sagi z Martinem Servazem w roli głównej odbiega nieco od poprzednich. Choć zaczyna się jak zwykle od mocnego uderzenia. Pełnia księżyca. Z pogrążonego w ciemnościach lasu na szosę wybiega jeleń… nie, to człowiek z głową jelenia. Na piersi ma wyryty napis „sprawiedliwość”. Ucieka przed polującą na niego zgrają… ludzi.
Minier raczej nie ma złudzeń co do kondycji naszej moralności, empatii i miłosierdzia. To boleśnie aktualna książka. I nie chodzi tylko o wplecioną w fabułę pandemię, ograniczenia i lockdown. To powieść przenikliwa, zaangażowana, błyskotliwa, mroczna i pesymistyczna. Żyjemy w okrutnych czasach, towarzyszy nam strach przed przyszłością, przed obcym, przed innością. W recenzjach powtarza się sformułowanie: „z tym zmaga się aktualnie Francja”. Czy aby na pewno tylko Francja?