Obchodzimy 80. rocznicę Powstania Warszawskiego, więc wysyp książek na ten temat jest imponujący, ale publikacja Wojciecha Lady ujmuje obraz tragicznego zrywu nad Wisłą od nietypowej strony. Autor nie skupia się na militarnych aspektach 63 dni, w jego historii nie dominują strzały na barykadach, zbiorowe mordy na cywilach, bombardowania, podpalenia, poświęcenia łączniczek przemykających się pod kulami czy podstępne strzały snajperów wypatrujących w nocy blasku palonego papierosa. Jest natomiast codzienność ludności próbującej żyć w miarę normalnie pośród świszczących kul i eksplodujących pocisków. Wyzwalane przez Armię Krajową (oraz formacje pod innymi szyldami politycznymi, jak AL czy NSZ) obszary miasta wypełniano natychmiast nowym, wolnym życiem. Edytowano rozliczne czasopisma, bardziej co prawda gazetki niż gazety, zdające relacje z sytuacji w mieście oraz na frontach europejskich, organizowano koncerty, w których dotychczasowe „zakazane piosenki” wykonywali znani artyści z Mieczysławem Foggiem i Mirą Zimińską na czele. Były spektakle teatralne i pokazy filmowe, chociaż te ostatnie polegały tylko na prezentacji pospiesznie montowanych materiałów z powstańczych wydarzeń przy akompaniamencie fortepianowej muzyki na żywo. Oczywiście normalność mogła być jedynie szczątkowa. Upiorne wrażenie wywołuje obraz kucia ścian w piwnicach kamienic i bloków mieszkalnych oraz drążenia podziemnych korytarzy, żeby można było przemieszczać się między zabudowaniami bez konieczności wychodzenia na ulice.
Autor poświęca osobny, obszerny rozdział nadużyciom powstańczych oddziałów, a nawet zbrodniom przeciwko ludności cywilnej. Niektórzy żołnierze i oficerowie z biało-czerwonymi opaskami na rękach rabowali mieszkania co bogatszych warszawiaków, grożąc bronią, a nawet jej używając (np. zabójstwo hr. Ledóchowskiego). Dochodziło do gwałtów, wymuszeń i rozbojów. Mieszkańcy niektórych kwartałów ulic czy osiedli bali się powstańców na równi z Niemcami. Patologię tę stanowili z jednej strony przedwojenni bandyci i gangsterzy, którzy po przystąpieniu do Powstania dawali upust swoim dawnym nawykom, a z drugiej zwykli żołnierze ulegający pokusie łatwego łupu. Dowództwo zwalczało te nadużycia jak tylko mogło, powołując m.in. policję powstańczą, która jednak nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Tym niemniej funkcjonowały oficjalne sądy wydające wyroki w sprawach przestępstw powstańców (zasądzano i wykonywano kary śmierci), jak również w rozlicznych innych wnioskach, a te ostatnie dotyczyły chociażby oskarżeń kierowanych przeciwko volksdeutschom, wobec których nagromadziło się wiele bezsilnego żalu podczas okupacyjnych lat. Bywało, że jakiś oddział napotkawszy „kolegów” na grabieży czy mordach, od razu wymierzał im sprawiedliwość, to samo dotyczyło niemieckich snajperów i gestapowców, z którymi nie bawiono się w ceregiele. Nie zabijano natomiast wziętych do niewoli żołnierzy wroga z regularnych formacji.
Książka Wojciecha Lady jest cennym wkładem w uzupełnienie obrazu Powstania o wiedzę dotychczas nieujawnioną, niezbadaną lub po prostu pomijaną.