Jadąc do Pragi, warto znać jej skomplikowaną historię. Niniejsza publikacja w przystępny sposób ją przybliża. Jednym z bohaterów, opisanych wykwintnym piórem Mariusza Surosza, który już wcześniej zaskarbił sobie sympatię nie tylko czechofilów książkami „Pepiki” oraz „Ach, te Czeszki”, jest Jan Žižka (1360-1424).
Ten bohater narodowy Czechów w latach 1399-1419 był najemnikiem, m.in. na służbie polskiej w bitwie pod Grunwaldem. Uznawany jest za jednego z najwybitniejszych dowódców w historii. Nie przegrał żadnej bitwy! Stosował nowatorskie rozwiązania, znacznie wyprzedzając epokę średniowiecza. Wynalezione przez niego opancerzone wozy, uzbrojone w niewielkie działa i rusznice, bywają uznawane za pierwowzór czołgów (sic!).
To na jego cześć jedna z dzielnic Pragi nazywa się Žižkov. A we Wrocławiu, Olsztynie i Warszawie patronuje ulicom.
Surosz przywołuje też Jana Husa, a zwłaszcza jego spuściznę. Czechosłowaccy komuniści uznali się za ideowych spadkobierców husytów. I sami sobie przyznali monopol na to dziedzictwo. Byli gorliwymi uczniami bolszewików. Znali też słowa Lenina, że film jest najważniejszą ze sztuk. Już w 1947 roku jako pierwszy film barwny powstał „Jan Roháč z Dubé”, który opowiadał o husycie walczącym do końca, nawet po klęsce pod Lipanami. Za niezłomną wierność przekonaniom zapłacił życiem. Trzy lata później zrealizowano obraz ukazujący prześladowania wiernych naukom Husa Czechów na początku XVIII wieku. Nosił tytuł „Ciemność”. „Widzowie, nim pojawiły się pierwsze kadry, mogli przeczytać jasne przesłanie, że po bitwie na Białej Górze dla ludu nastał czas ucisku nie do zniesienia. Obowiązki pańszczyźniane rosły. Lud pozbawiany był swojego języka i wiary. Jezuici wraz z obcą władzą chcieli zniszczyć wielkie rewolucyjne tradycje czeskiego ludu. Nastał czas ciemności”.
„W połowie lat pięćdziesiątych – pisze Surosz – kontrolowana już całkowicie przez komunistycznych aparatczyków kinematografia zdobyła się na potężny wysiłek, tworząc tzw. tryptyk husycki: »Jan Hus«, »Jan Žižka« i »Przeciwko wszystkim«. Husytów, szczególnie tych radykalnych, z którymi identyfikowała się komunistyczna propaganda, dało się przedstawić jako przeciwników Kościoła, szlachty, Niemców, słowem: jako ludzi bezwzględnych wobec wrogów wewnętrznych i zewnętrznych. Nietrudno było doszukać się nawiązania do współczesności, postrzeganej przez komunistów jako walka klas i rewolucja społeczna. Reżyser Otakar Vávra wspominał: „Roboczą kopię »Jana Husa« zatwierdzał na kolaudacji ówczesny minister kultury Václav Kopecky. Sala była pełna. Przyszli członkowie aparatu Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Czechosłowacji, partyjni historycy, ideologowie i nie wiem kto jeszcze. Kiedy skończył się seans, było cicho. Pierwszy zgłosił się jakiś partyjny historyk i powiedział: »Mielibyśmy, towarzysze, rozważyć, czy większa szkoda powstanie, jeśli ten film puścimy czy jeśli go zakażemy« (…). Później przemówił Kopecký: »Jezus Maria, ludzie, co wy zrobiliście! Przecież ten Hus wygląda tam jak ksiądz!«. Odpowiedziałem, że był księdzem (…) Minister się oburzył, że przecież pan profesor Nejedlý mówił, że Hus był rewolucjonistą. (…) Później się już zdenerwował: »On tam wciąż mówi: boża prawda! A przy tym spogląda w niebiosa!«. Oponowałem (…) lecz Kopecký dodał: »Przypadkiem ten Kratochvíl (scenarzysta) nie jest ewangelikiem? Hus musi powiedzieć: prawda ludu!«”.