„Siłą napędową marcowego buntu byli studenci z warszawskich akademików, przede wszystkim z Kickiego. Żaden z nich jednak do legendy nie przeszedł. Wielu z akademików wyrzucono, musieli wracać na prowincję, a tam czekały już na nich rozdziawione wojskowe kamasze. Ani historycy, ani publicyści nie poświęcili im uwagi. Do legendy zostali wniesieni na rękach studenci z »warszawki«, synowie komunistycznych prominentów, których nazywaliśmy »następcami tronów«, czasem »bananowcami«” – akcentuje autor w swych rozpolitykowanych – choć wielokroć zajmujących – wspomnieniach, obficie inkrustowanych (?) własnym dorobkiem poetyckim.
Najciekawsze w tej stanowczo przegadanej prozie wydały mi się scenki literackie. Około roku 1960 Władysław Broniewski, wtedy już właściwie poeta emeritus, rzekł do Bohdana Urbankowskiego, wówczas nastoletniego wierszoklety: „Myślałem, że to ja jestem ostatnim romantykiem, a widzę, że to pan”. Owa opinia „w dużym stopniu zdecydowała o moim życiu” – podkreśla autor tej książki.
Niegdysiejszy kapitan „Orlik” po jednym ze swoich wieczorów autorskich zaprosił oczarowanego nim maturzystę in spe do knajpy: „Postawił wódkę. Jako szermierz i harcerz, do tego tajnej drużyny im. Piłsudskiego, powiedziałem, że nie piję. Broniewski powiedział, żebym jednak zrobił wyjątek. »To, że odmawiasz (mówił mi „ty”), to dla ciebie normalka. Ale
jak zrobisz wyjątek – zapamiętasz do końca życia. Poza tym będziesz bardziej prawdziwy, mniej książkowy. Takie dążenie do doskonałości może się dla ciebie źle skończyć«, ostrzegł”.
Dykteryjek w tej monumentalnej prozie wspomnieniowej, skoncentrowanej na sytuacji politycznej PRL drugiej połowy lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, oglądanej ze studenckiej perspektywy, jest więcej. Mnie najbardziej przypadła do gustu ta dotycząca próby opublikowania przez Urbankowskiego swego poematu pod tytułem „Przedwiośnie”. U progu III RP zaproponował mu to Ryszard Matuszewski z „Czytelnika”: „Po pewnym czasie dodał jednak warunek:
– Niech pan dopisze o Michniku, konsultowałem z żoną, z kolegami, wszystkim się ten poemat podoba, ale jakże tak bez Michnika.
– Pisałem o tym, co widziałem, Michnika na marcowym wiecu nie było.
– Ale Michnik to już legenda! Może chociaż na strajku?
– Z całym szacunkiem, ale nawet Michnik nie ma daru bilokacji.
– Pan nie wiesz, jaka jest moja żona!”.