
Jak to mówią: w kupie siła. A co ma o sobie do powiedzenia sama kupa? „Czasami nie chcę wyjść. Brzydko pachnę. Jestem niemiła w dotyku”, wyznaje szczerze. Mój syn jako maluch pasjami powtarzał „kał”, a dziś czteroletni siostrzeniec Ryś delektuje się słowem „kupa”. Coś ewidentnie fascynuje dzieciaki w tej śmierdzącej substancji. Drugim bohaterem książki, może mniej wyrazistym, ale niewątpliwie równie interesującym, są siki. Choćby ze względu na to, że mogą służyć do obrony (w czasie pierwszej wojny światowej nasączone moczem szmatki żołnierze używali jako masek przeciwgazowych), a także jako środek upiększający (starożytni Rzymianie płukali usta moczem, głównie dziecięcym, by wybielić zęby). Młodzi czytelnicy (5+), bogaci w wiedzę o strupkach, smarkach, bąkach i bekach, zębach, włosach i wirusach (doceniona przez dzieci seria liczy już sześć pozycji – wszystkie autorstwa Mariony Sisteré), poznają tajniki wydalania i zyskają nową perspektywę na to zagadnienie. Dowiedzą się, że według bristolskiej skali uformowania stolca można wyróżnić aż siedem typów kupy; że połowa ludzkiej populacji robi kupę na siedząco, a druga połowa w kucki, a meduzy mają otwór gębowy i odbyt w jednym miejscu. Jak się możemy przekonać, książka na śmierdzący temat może być zabawna, ciekawa i pożyteczna.