Autor na szóstkę odrobił zadanie domowe pod tytułem „Jak napisać dobry thriller psychologiczny”. Jest mrocznie, tajemniczo i brutalnie. Do tego świetnie skonstruowani bohaterowie. Z każdym kolejnym rozdziałem czujemy dreszczyk emocji i coraz większą ciekawość, a zakończenie wbija w fotel.
Głównym bohaterem powieści jest mrok, który zagościł w sercu Kuby. To on popycha mężczyznę do zbrodni. To mrok uczynił z niego seryjnego mordercę. Inteligentnego i przebiegłego. Na co dzień pracuje jako dyrektor działu HR w dużej korporacji. Mieszka w pięknym domu z piękną żoną, która jest instagramerką. I ma szwagra policjanta na karku. Stróż prawa jest właściwie wrakiem człowieka, ma skłonność do nadużywania alkoholu i narkotyków. Ale jest świetny w swoim fachu i mrok się przed nim nie ukryje. Gdy panowie skaczą sobie do gardeł, na scenę wkracza… seryjny morderca. I drapieżnik staje się ofiarą. Mrok, mrok, mrok. Składanie podrzucanych przez Przemka Corso kolejnych elementów układanki, do tego przy dźwiękach sugerowanej przez niego playlisty, to wyborna i nieprzewidywalna rozrywka.