Sobota, 8 lutego 2025
WydawcaCzarne
AutorPaweł Sołtys
RecenzentMirosława Łomnicka
Miejsce publikacjiWołowiec
Rok publikacji2024
Liczba stron118
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 1/2025

Swoistą ilustrację do książki „Sierpień” stanowi utwór „Ostatni dzień sierpnia” zespołu Pablopavo i Ludziki. Posłuchajcie! Sprzyja czytaniu. Muzyka jest melancholijna, wydaje się być elementem książki, jej dopełnieniem, tłem. Nasuwa się pierwsza refleksja o jej twórcy: wybitnie zdolny człowiek, skoro nie tylko pisze słowa, ale i zgrabnie łączy nuty. Książka „Sierpień”, o zbliżonym do piosenki tytule i nastroju, też ma w sobie silny magnes. Autorem jest ten sam Pablopavo, ale bez Ludzików, czyli Paweł Sołtys. „Sierpień” to przedłużona nowela albo skrócona powieść, można też ją nazwać warszawskim bedekerem po zwojach myślowych Pablopavo albo opowieścią miejską. Niby rzecz dzieje się w Warszawie, niby wymienia konkretne ulice Saskiej Kępy, Grochowa, a przecież wszystko dzieje się w głowie autora. Ten szwendający się po ulicach Warszawy mężczyzna jest właśnie Pawłem Sołtysem. Dużo w książce jego rodzinnych reminiscencji, pojawia się Kijów, Pińsk, Brudzew, Skała. To bardziej podróż po życiu niż po miejscach. W jednym z wywiadów Paweł Sołtys powiedział, że narrator „Sierpnia” jest inteligentniejszy od niego. Kokieteryjne to i urocze stwierdzenie, a ponieważ ta większa inteligencja ma wynikać z czytanych przez narratora książek, więc warto się wątkowi książkowemu w „Sierpniu” przyjrzeć. Żongluje nazwiskami i tytułami. Narrator wspomina, że był zakochany w polskiej klasyce, czyli książkach Sienkiewicza. Pisze o nich bez rzucania się na kolana, z chłopięcymi emocjami i wypiekami na twarzy, zaciekawia swoimi refleksjami. Przypomina, kiedy w jego chłopięcej głowie pojawiła się kwestia, „jak to możliwe, że istnieje ktoś, kogo nie ma i nigdy nie było. Jak to możliwe, że Zagłoba wzrusza i bawi, a składa się ze słów i pomysłów pisarza. Dlaczego kibicuje Skrzetuskiemu jak samemu sobie, a z ich dwóch tylko on wziął choć raz oddech”. Piękny hołd dla literatury. Ciekawych odniesień literackich w książce w bród. Sołtys swoją narrację buduje z wielką starannością. Zachwyca doborem słów, urzeka wyobraźnią językową. Zdaniem „obudziłem się w spójniku nocy i dnia. w tym »I« kiedy szarzeje mrok i przedmioty w mieszkaniu nabierają kształtów” kupił moje czytelnicze serce. Można ciekawiej nazwać tę porę? Pewnie można, ale jego określenia hipnotyzują czytelnika.

Gdy pisze, że idzie za dwójką młodych mężczyzn pochłoniętych w dyskusji – to tak formułuje myśli: „Odpuściłem im, pogodziłem się z tym, że są parzystym okresowym ludzkim wiatrem, wiejącym przez moje życie, przekazującym się jak hymn Sładkopiewcy przez bezbożne sierpnie i stycznie”. Poetycko, romantycznie, a jednocześnie odkrywczo i ożywczo.

To już trzecia książka Sołtysa, w każdej poprzedniej też zwracano uwagę na język – poetycki, przejmujący, metaforyczny, twórczy, pełen nowych odkryć kontaminacyjnych. Jako pisarz zadebiutował w roku 2017 „Makrobiotykami”, za które dostał Nagrodę Literacką Gdynia, w 2019 napisał „Nieradość”. Zanim wydał pierwszą książkę, nagrał szesnaście płyt, w 2014 został wyróżniony Paszportem „Polityki” w kategorii „muzyka popularna” jako wokalista. Jest twórcą realizującym się artystycznie na różnych płaszczyznach, bo oprócz pisania tekstów do piosenek tworzy też i muzykę, gra na gitarze, śpiewa. Jest wokalistą o pięknym niskim brzmieniu głosu. Paweł Sołtys skupia się nad detalem, wykazuje dzisiaj tak modną i pożądaną uważność. Pochyla się nad pijakiem, babą śpiewającą pieśni ukraińskie i zmarłymi na cmentarzach. „Sierpień”to książka niewielka, ale na dłuższy pobyt pod kocem. Może nawet zmorzyć, bo autor chodzi nieprędko i tak też prowadzi swoich czytelników. Nawet gdy wskakuje do tramwaju czy autobusu, tempa nie zwiększa. Słowa dobiera finezyjnie, a zdania buduje jak domek z kart. Mam wrażenie, że przygląda im się z wielu stron i sprawdza, czy pasują i jak wiele można ich jeszcze dostawić. Ale „Sierpień” to nie tylko zabawa słowem, to też odkrywanie Warszawy. Autor snuje ciekawą opowieść o pomniku Mickiewicza i jego nieznanej historii, o pomniku Sapera, o fragmencie nabrzeża wiślanego uwiecznionym na obrazie Gierymskiego „Święto trąbek”, o Starym i Nowym Mieście, o nieistniejącej ulicy Wielkiej, wzrusza tkliwością wobec opisywanych powidoków i imponuje wiedzą. Czyta i pisze na naszych oczach. Kocha książki. Znalazłam w tej niedługiej opowieści kilka trafnych definicji literatury, gdy przypomina słowa Brazylijczyka Ronaldo na temat czytania książek albo Drugiego Brata Mamy, Wujka Wariata. Nie powiem jakich. Trzeba to przeczytać w „Sierpniu”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ