Dziennikarz coraz bardziej bulwarowego
„Przeglądu Sportowego” w ponad rok po spektakularnej klęsce
piłkarskiej reprezentacji Polski na koreańsko-japońskim Mundialu analizuje przyczyny tego blamażu. Jego zdaniem, selekcjoner Jerzy Engel
zmarnował ponad pół roku. Po błyskotliwym zakwalifikowaniu się do finałów Mistrzostw Świata osiadł na laurach i nie zauważył obniżki formy niektórych graczy. Obawiał się wprowadzić choćby kosmetyczne
korekty w ustawieniu, nie wspominając
o zmianach personalnych. To jedna strona medalu. Ale jest i druga. Konkurenci okazali się znacznie
silniejsi, niż wydawało się po losowaniu.
Szanse awansu jednak były,
nawet po pierwszej porażce 0:2 z Koreańczykami. Jednak szkoleniowiec
nawet wtedy nie zdecydował się na roszady i w rezultacie ulegliśmy
aż 0:4 Portugalczykom. Tymczasem
zmiennicy, grający o przysłowiową
czapkę gruszek z Amerykanami,
wygrali przekonywująco, na dodatek prezentując się o niebo
lepiej od pierwszej jedenastki. „Najważniejszą częścią ciała trenera jest nos” – mawia Kazimierz Górski. I jak zwykle ma rację.