Czwartek, 1 sierpnia 2019
WydawcaPetrus
AutorPius Czesław Bosak
Recenzent(jk)
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2019
Liczba stron428
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2019

Biblia chętnie nazywana bywa listem Boga do człowieka. W liście tym znajdziemy 3742 nazwy i imiona własne. Nadawaniem imion pierwotnie zajmowały się matki. Dopiero z czasem nazywanie potomków stanie się przywilejem ojców, a nawet ich imię będzie synom przydawane (Jezus syn Józefa).

„Hebrajczyk nie odczuwał różnicy między nazwą a rzeczywistością nazywaną. Zastąpić słowo innym znaczyło zmienić los, przeznaczenie. Ciało i dusza tak ściśle przylegają do swej nazwy jak jedna dachówka do drugiej – niepodobieństwem jest rozdzielić je, nie burząc przy tym całego gmachu. Materia jest widzialną formą duszy, duszy człowieka, narodu, wszystkiego co na ziemi i w niebie. Nazywając jakąś rzecz, wyrażamy i potwierdzamy nierozerwalną jedność owej rzeczy z jej duszą” – napisał A. Chouraqui w „Czasach biblijnych”.

W tym duchu należy rozumieć teksty Pisma św. np. w dziele stworzenia Bóg jako stwórca nazywa, czyli określa co jest dniem a co nocą, niebem czy ziemią; wydaje też polecenie Adamowi, by ponadawał imiona poszczególnym zwierzętom. Nową nazwę lub imię miejsca lub postaci mogły otrzymać tylko za wyraźnym przyzwoleniem bożym i na skutek jakiegoś niezwykłego wydarzenia (Abram na Abraham, Piotr na Kefas czy Szaweł na Paweł). Taka zmiana mówiła o całkowitym przeobrażeniu osobowości lub dotychczasowej sytuacji danej osoby.

W porównaniu z innymi ludami starożytności u Hebrajczyków przeważało odniesienie imion i nazw do świata religii. Imiona żeńskie rzadziej odnoszą się do Boga; najczęściej do nazw zwierząt bądź roślin (Sefora – mały ptak; Tabita –sarna). No chyba, że jest to Ewa (dająca życie, dawczyni życia). Choć zdarzały się i imiona męskie przypominające okoliczności poczęcia lub narodzin (tak więc Laila urodził się w nocy, Barak podczas burzy a Chodesz w czasie święta nowiu) lub wyraźnie odzwierzęce; Jonasz (kruk), Zeeb (wilk).

Dzieje Izraela łączą się z historią ich sąsiadów i były od niej zależne; słownictwo i nazewnictwo pozostawało rzecz jasna pod ich wpływem. Są więc w Biblii imiona o wyraźnie kananejskim, greckim, egipskim, perskim czy łacińskim charakterze. Te ostatnie widać wyraźnie w czasach rosnącej potęgi Rzymu; to ślad zapisany w imionach ludzi pochodzących z żydowskiej diaspory w cesarstwie rzymskim. Choć czasem i tu trafiamy na zagadki.

Wiemy np., że św. Paweł był obywatelem rzymskim od urodzenia, ale nie wiemy… jak się nazywał. Każde dziecko obywatela Rzymu winno być zgłoszone w ciągu trzydziestu dni od narodzin do stosownego urzędu, a jego ojciec otrzymywał poświadczony odpis w formie dyptycha (złożonej na dwoje, zamykanej tabliczki do pisania, która odtąd służyła mu za paszport). Odnotowano w nim co najmniej trójkę danych: imię, nazwisko rodowe oraz przydomek. W przypadku św. Pawła znamy tylko to pierwsze (Szaweł – wyproszony od Boga) i trzecie (Paweł – niewielki, niski, lichy, delikatny). A nazwisko?

Naukowcy wciąż się spierają o brzmienie i pochodzenie rozmaitych imion biblijnych; w zależności od tego, z jakiego źródłosłowu się wywodzą mogą mieć różne znaczenie. Na szczęście ja nie mam kłopotów z imieniem własnym; Józef daje się wywieść z greckiego i wtedy oznacza „doznający pomocy”, „powiększający” lub z hebrajskiego: „oby Bóg dorzucił” lub „niech Jahwe przymnoży”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ