środa, 28 sierpnia 2019
WydawcaHarde
AutorPiotr Dobrowolski
Recenzent(to-rt)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2019
Liczba stron334
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 8/2019

13 opowieści o ludziach sportu zamieszanych w afery kryminalne. W Peerelu i III RP. Czytamy m.in. o „szabliście wszech czasów” Jerzym Pawłowskim (skazanym za szpiegostwo na rzecz USA), Igorze Sypniewskim, bożyszczu kibiców ŁKS-u, który talent utopił w morzu wódki, zaś jego proces o znęcanie się nad matką pilnie relacjonowały media, Wojciechu Ozimku, piłkarzu Górnika Zabrze – pod wpływem alkoholu spowodował wypadek samochodowy ze skutkiem śmiertelnym, zapaśniku Romanie Wrocławskim – znającym z autopsji także więzienia amerykańskie, czy koszykarzu Włodzimierzu Tramsie, skazanym za kontrabandę.

Mnie szczególnie zaciekawiło aresztowanie – też za przemyt – dwu piłkarzy Legii.

„Choć od tamtych wydarzeń minęło już 49 lat, starsi kibice Legii są przekonani, że gdyby nie afera z udziałem wiodących zawodników – Władysława Grotyńskiego i Janusza Żmijewskiego – Wojskowi pokonaliby Feyenoord Rotterdam i awansowaliby do finału Pucharu Mistrzów Krajowych (poprzednik dzisiejszej Ligi Mistrzów). W pierwszym meczu w Warszawie legioniści zremisowali 0:0. Drużyna odlatywała do Holandii z wiarą w sukces. Marzenia zostały rozwiane na lotnisku Okęcie. Piłkarze przeszli już odprawę paszportową, gdy bramkarza i pomocnika nagle otoczyli celnicy, zapraszając na kontrolę osobistą. – Zapytano mnie, czy przewożę jakąś walutę – opowiada Janusz Żmijewski. – Mogłem zaryzykować i powiedzieć, że wiozę 500 dolarów, które miałem w kieszeni płaszcza. Może by się udało, może nie, ale gdyby znaleziono kolejne 1500 zielonych, już bym się z tego nie wygrzebał – mówi prawoskrzydłowy.

W sumie »Żmii« i Grotyńskiemu skonfiskowano 2,5 tysiąca dolarów. Obaj piłkarze mogli zostać zatrzymani w kraju, lecz wiadomość o zajściu na Okęciu dotarła do prezesa Legii, generała Zygmunta Huszczy, który natychmiast przyjechał na lotnisko i uciął łeb całej sprawie. – Sprzedali nas cinkciarze. Byliśmy młodzi i głupi. W zbyt krótkim odstępie czasu kupiliśmy dużą sumę dolarów. A że handlarze walutą byli milicyjnymi konfidentami, to nas podkablowali. Zresztą to były takie czasy, że co drugi donosił. Gdy przyszedłem do Legii, też chcieli ze mnie zrobić spółdzielnię ucho, ale się nie dałem – wspomina Żmijewski”. Ciąg dalszy w książce.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ