Napisana z niezwykłą wrażliwością historia, od której nie sposób się oderwać. O ludzkiej godności i prawdziwych wartościach w czasie wojennej zawieruchy napisano już wiele książek, ta jednak wyróżnia się poetyckim językiem i przejmującą opowieścią z punktu widzenia młodego człowieka przeżywającego skomplikowany czas styku dzieciństwa i dorosłości.
Narrator bardzo wcześnie doświadcza brutalności ze strony innych ludzi. Nie ma przy nim bliskiej osoby dorosłej, która pomogłaby mu zrozumieć, co się dzieje, i ułożyć w głowie przyszły świat na nowo. „Ludzie nie nadają się do rozumienia” – przyznaje w pewnym momencie Witek. Poznaje za to tajemniczą dziewczynę, nazywaną Żerką. Mimo że los ich rozdzieli, to właśnie ona staje się wkrótce jedyną kotwicą w jego życiu naznaczonym ogromem cierpienia. Warstwę fabularną dopełniają listy Żerki do Witka. Ale obraz nie byłby pełny bez fragmentów książki wspomnieniowej bohatera-narratora i jego spisanych po latach komentarzach. „Nic tak nie uczy nas drugiego człowieka jak książki” – wyznaje z perspektywy czasu. „Bo jak bez nich siebie opowiadać drugiej osobie. Jak się sobie opowiedzieć? (…) Każdy człowiek jest swoją narracją, a żeby ją ułożyć, musi się nauczyć u źródła. Tylko jedno jest źródło narracji. Książki”. Mówi się, że każdy człowiek jest w stanie napisać jedną książkę – o sobie. Ale aby nadać tej opowieści arcyciekawą formę, warto sięgać po dobrą literaturę.
Autor debiutanckiej powieści „Światłoczułość” głosu nie zabiera, nie wiadomo o nim zbyt wiele. Zgodził się jedynie na zamieszczenie krótkiego biogramu: Jakub Jarno mieszka z rodziną na wsi. Zapowiedział też, że nie udzieli żadnego wywiadu. Uważa, „że to nie pisarz jest ważny, ale jego opowieść”. Mam nadzieję, że już szykuje czytelnikom kolejną literacką podróż.