Niepokorna i bezkompromisowa w ocenie rzeczywistości, używająca dosadnego języka chorwacka pisarka (rocznik 1949) postanowiła rozliczyć się na kartach książki ze swoim życiem. Oczywiście w charakterystycznym dla siebie stylu. Jest do bólu szczera i bezpośrednia. Właściwie, jak przyznaje, może to nie autobiografia, tylko terapia, aby spełnić „potrzebę objaśnienia siebie – sobie i innym”. Pisaniem książek zajęła się w wieku 52 lat, ponieważ uważa – podobnie jak Charles Bukowski – że nie można pisać o życiu, jeśli się go nie przeżyło. Dziś ma na koncie 10 książek.
Autorka powieści „Ucho, gardło, nóż” pisze o niełatwym dzieciństwie w rodzinie alkoholików, ojcu potworze i biernej matce. Wchodząc w dorosłość, musiała walczyć o siebie i swoje miejsce w świecie zdominowanym przez mężczyzn. „Jesteśmy samczym i katolickim krajem, w którym kobiety są kawałkiem ciała” – pisze o Chorwacji. Rządzą nią „gnojki”, „dzicy ludzie gryzący się nawzajem, podczas gdy kraj stoi nad przepaścią”. W innej części książki odnotowuje, że nie uważa się za „Chorwatkę”. „Jestem pewna, że przynależność do jakiegoś narodu nie określa człowieka” – podkreśla. Za takie słowa okrzyknięto ją zdrajczynią.
„Dziś moje dzieci płacą ogromną cenę z powodu moich poglądów” – wyznaje szczerze. I tak jak jej wypowiedzi, tak również książka wzbudza skrajne emocje, jest wściekłość, gniew, wstręt, wzruszenie czy śmiech. Vedrana bywa obcesowa i zabawna, np. gdy wspomina pobyty w Warszawie.
Nie ma w tej książce banału czy nadęcia. Pisarka wyraża dosadnie swoje zdanie, przekracza tabu, nie chce milczeć i nawołuje kobiety, żeby i one nie milczały.